niedziela, 17 lipca 2011

SS - Panzer Division " Leibstandarte SS Adolf Hitler"

Pierwszą i zarazem uznawaną za jedną z najbardziej elitarnych jednostek Waffen SS była dywizja Leibstandarte Adolf Hitler – LAH swój charakter i miano udowodniła w czasie całych działań na froncie wschodnim i zachodnim. Niejednokrotnie przemierzała cała Europę ze wschodu na zachód i odwrotnie. Wchodziła w skład tzw. straży pożarnej Hitlera.Oto jej krótka historia
Dywizja wywodziła się z około 120 osobowego oddziału straży przybocznej Adolfa Hitlera SS-Stabswache Berlin, utworzonego w marcu 1933 roku przez Josefa "Seppa" Dietricha, w celu zastąpieniu oddziałów SA stanowiących dotychczasową ochronę Hitlera. W listopadzie tego samego roku liczącą już 835 "ochroniarzy" jednostkę przemianowano w Leibstandarte Adolf Hitler – LAH ("SS" dodano później).
W lipcu 1934 roku żołnierze LAH brali udział w "Nocy długich noży". Pod koniec tego roku jednostka została zmotoryzowana i z czasem osiągnęła siłę pułku. W marcu 1935 roku esesmani z LSSAH uczestniczyli w zajęciu Saary, w marcu 1936 roku w remilitaryzacji Nadrenii, a w 1938 roku w Aneksji Austrii i tzw. Kraju Sudeckiego.
Podczas kampanii wrześniowej w 1939 jednostka walczyła pod Łodzią, Modlinem i Warszawą. Jeszcze jako pułk walczyła w Holandii i Francji. 28 maja żołnierze LAH zamordowali niedaleko Dunkierki co najmniej 65 jeńców brytyjskich.
Schwerer Panzerspähwagen (8-Rad) należące do jednostki LSSAH (Bałkany, 1941)
W sierpniu 1940 roku jednostkę rozbudowano do brygady i w lutym 1941 wysłano ją na Bałkany, by wzięła udział w ataku na Jugosławię. Już jako LSSAH, zdobyła Skopje, a następnie wkroczyła do Grecji, gdzie zajęła między innymi Janinę.
W sile prawie 11 000 ludzi LSSAH wzięła udział w operacji "Barbarossa". W październiku 1941 znalazła w zdobytym Taganrogu ciała wziętych do niewoli 6 esesmanów zamordowanych przez czerwonoarmistów – w odwecie w ciągu trzech dni żołnierze LSSAH zabili około 4 000 wziętych do niewoli Rosjan. Przez następne miesiące walczyła nad Donem.
W lipcu 1942 jednostkę wycofano do Francji i rozbudowano do dywizji grenadierów pancernych (LSSAH dostała wtedy jedne z pierwszych czołgów Tygrys).
W styczniu 1943 roku licząca prawie 21 000 żołnierzy LSSAH wróciła na Ukrainę, gdzie walczyła nad Donem i Dnieprem. W lutym jednostka oddała Armii Czerwonej Charków, ale wściekłość Hitlera spowodowała, że miesiąc później miasto zostało odbite po krwawych walkach. LSSAH zapłaciła jednak za ten sukces wysoką cenę – 4 500 zabitych i rannych żołnierzy. W lipcu tego samego roku dywizja uczestniczyła w operacji "Cytadela" (tracąc w niej 474 zabitych i 2 279 rannych).
Pod koniec miesiąca została wysłana do Włoch, broń zostawiając innym jednostkom. Przezbrojona, pełniła obowiązki okupacyjne w północnych Włoszech zwalczając tamtejszą partyzantkę.
W październiku 1943 LSSAH przekształcono w dywizję pancerną i w sile prawie 20 000 ludzi ze 160 czołgami wysłano w rejon Żytomierza na Ukrainie. Po kilku miesiącach bardzo ciężkich walk, w lutym 1944 w dywizji pozostały jedynie 3 czołgi i 4 działa pancerne. W połowie marca, po walkach w rejonie Kamieńca Podolskiego LSSAH stopniała do stanu 1 250 ludzi. Miesiąc później niedobitki elity SS wysłano do Belgii.
Zniszczone czołgi PzKpfw IV i PzKpfw VI Tiger z dywizji LSSAH (Villers-Bocage, Normandia, 1944)
W czerwcu odtworzona LSSAH liczyła około 20 000 żołnierzy (nie byli oni już wtedy poddawani tak ostrej selekcji jak na początku wojny), którzy byli uzbrojeni w m.in. prawie 120 czołgów i ponad 40 dział pancernych. 6 czerwca 1944 w Normandii wylądowali alianci. Odnowiona LSSAH została skierowana przeciwko nim, ale na front dotarła w całości w miesiąc po desancie. Powstrzymywała ataki w rejonie Caen tracąc w trzy tygodnie 1 500 ludzi. W sierpniu została okrążona wraz z wieloma innymi dywizjami w rejonie Falaise i straciła cały ciężki sprzęt – z okrążenia wydostało się zaledwie 5 000-6 000 żołnierzy LSSAH.
Wycofana do Niemiec, do grudnia 1944 roku została ponownie odtworzona, osiągając stan 22 000 żołnierzy wyposażonych w 84 czołgi i 20 dział pancernych. W trakcie grudniowej ofensywy w Ardenach LSSAH miała stanowić szpicę głównego ugrupowania uderzeniowego, czyli 6 Armii Pancernej SS, ale utkwiła w korkach na wąskich górskich drogach. Doszło też do zbrodni popełnionej przez grupę bojową Peipera: w rejonie Malmedy esesmani zabili kilkuset jeńców amerykańskich. Wcześniej dywizja dopuściła się wielu innych zbrodni wojennych na froncie wschodnim i we Włoszech.
W styczniu 1945 roku dywizję wycofano z Ardenów i skierowano na Węgry, gdzie 46 czołgami, wraz z dywizją "Das Reich",9.Dywizją Pancerną SS "Hohenstaufen" i 12. Dywizją Pancerną SS " Hitlerjugend" miała – według założeń niemieckiego dowództwa – odmienić losy wojny biorąc udział w operacji "Przebudzenie wiosny". Po 10 dniach walk, 25 lutego, miała już tylko 23 czołgi. Po klęsce kontrofensywy na Węgrzech próbowała zatrzymać marsz Armii Czerwonej na Austrię. Na początku kwietnia 1945 elitarną dywizję tworzyło mniej niż 1 700 żołnierzy z 16 czołgami. Porzuciwszy ciężką broń resztki LSSAH wycofały się na zachód, aby poddać się aliantom.
Dowódcę i kilkudziesięciu innych oficerów dywizji Amerykanie poddali później osądowi trybunału wojennego w Dachau. Wielu skazano na karę śmierci, zamienioną później na kary więzienia.

sobota, 16 lipca 2011

Majowy przewrót (2)

Autorem artykułu jest Regina Plona



W maju 1926 roku do władzy w II Rzeczypospolitej, w wyniku zbrojnego przewrotu, doszedł Marszałek Józef Piłsudski. Na dobrowolnym politycznym odosobnieniu przebywał od połowy roku 1923 - niespełna trzy lata później dramatyczny splot okoliczności powrót ten, spodziewany i przez wielu oczekiwany, wydatnie przyspieszył.

Nie ulega wątpliwości, że ryzykowną rozgrywkę Marszałek zamierzał prowadzić na czysto politycznym gruncie. Posłużenie się wojskową asystą - nawet w wymiarze czysto symbolicznym - dostarczało jednak jego przeciwnikom wyjątkowo dogodnego pretekstu, by demonstrowanemu w oparciu o armię niezadowoleniu nadać znamiona wojskowego buntu. Jego zlokalizowanie zaś i szybkie stłumienie rozwiązywałoby problem Piłsudskiego raz na zawsze.
Po dziś dzień dla historyków, odtwarzających przebieg zamachu, zaskakująca jest po stronie sił Piłsudskiego organizacyjna beztroska, widoczny brak koordynacji poczynań czy zupełne niewykorzystanie elementu zaskoczenia. Nikt też nie ma wątpliwości, że Marszałek improwizował, a nie działał według opracowanego planu. Obraz staje się jednak klarowny, gdy przyjmiemy, że Piłsudskiemu wojsko nie było potrzebne do wywoływania zbrojnego buntu. To, czego od armii oczekiwał, sprowadzało się do uzyskania deklaratywnego, acz jednoznacznego, poparcia. To był główny powód, że Marszałek nie sięgał po siły większe, aniżeli te, które uznał za konieczne dla stworzenia propagandowej oprawy zamierzonej politycznej demonstracji. Zadanie to Piłsudski zlecił generałowi Gustawowi Orlicz-Dreszerowi, który jeszcze przed południem 11 maja wydał stosowny rozkaz dowódcy 7. pułku ułanów, Kazimierzowi Stamirowskiemu.
Dla Stamirowskiego, oficera z pierwszobrygadowym rodowodem, treść rozkazu Dreszera nie była zaskakująca. Dowódca 2. Dywizji Kawalerii nakazywał oto, by oddział Stamirowskiego udał się "do rejonu m. Wesoła, w celu przeprowadzenia w dniu następnym ostrego strzelania na poligonie Rembertów. Podczas przemarszu przez Sulejówek - brzmiało polecenie dodatkowe - miał dowódca pułku zameldować się u Pierwszego Marszałka Polski".
Szwadrony 7. pułku zaalarmowano o godz. 11.00, ale zbiórkę wyznaczono dopiero na godz. 14.00. Pułk, liczący 380 szabel, do Sulejówka dotarł o 17.30 - Stamirowski, po zameldowaniu się u Piłsudskiego, wraz z adiutantami stanął tam na kwaterze. Pułk biwakował nieopodal w lesie.
W odniesieniu do tego czasu w dostępnych źródłach nie sposób odszukać jakichkolwiek śladów zamachowych zamysłów. Ułanów Stamirowskiego Piłsudski podporządkowywał sobie wręcz z ostentacyjną jawnością, informując o tym komendę rembertowskiego garnizonu. Sytuacja radykalnie zmieniła się jednak przed północą, kiedy to Marszałek otrzymał informację, że nowy minister spraw wojskowych wydał rozkaz, by pułk Stamirowskiego przerwał ćwiczenia i powrócił do Mińska Mazowieckiego. Rozkaz ten Piłsudski polecił zignorować.
Na pierwszy rzut oka za wysoce prawdopodobne można uznać przypuszczenie, że Piłsudski zamierza sprowokować gwałtowną reakcję nowych władz i doprowadzić do zbrojnej konfrontacji. Wydaje się jednak, że właśnie wówczas Marszałek zrozumiał, iż dostarczył przeciwnikom dogodnego pretekstu, by w razie podjęcia zamierzonej demonstracji potraktowali go jako buntownika. Rezygnacja z wojskowej asysty oznaczała kompletne zawalenie się politycznego planu. Z kolei kontynuowanie demonstracji tylko z ułanami groziło błyskawicznym spacyfikowaniem całej akcji. Nie zaskakuje zatem decyzja, podjęta w nocy z 11 na 12 maja, by siły, którymi miał zamiar się posłużyć, wydatnie wzmocnić. Obok ułanów Stamirowskiego do akcji mieli się zatem włączyć strzelcy konni z Garwolina, 22. pułk piechoty z Siedlec oraz stacjonujący w Rembertowie Baon Manewrowy - byłyby to oddziały znajdujące się bezpośrednio pod rozkazami Marszałka. Z kolei oddziały, zwłaszcza stacjonujące na Pradze (m.in. 36. pułk piechoty oraz 1. pułk szwoleżerów), miały wymówić posłuszeństwo gen. Józefowi Malczewskiemu. To, jak oczekiwał Piłsudski, powinno było wystarczyć do przekonania prezydenta, że wojsko nie akceptuje gabinetu Witosa, dając pretekst do jego zdymisjonowania.c.d.n

---

http://jakdlugopolsko.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Majowy przewrót

Autorem artykułu jest Regina Plona



W maju 1926 roku do władzy w II Rzeczypospolitej, w wyniku zbrojnego przewrotu, doszedł Marszałek Józef Piłsudski. Na dobrowolnym politycznym odosobnieniu przebywał od połowy roku 1923 - niespełna trzy lata później dramatyczny splot okoliczności powrót ten, spodziewany i przez wielu oczekiwany, wydatnie przyspieszył.

Nie był to typowy wojskowy zamach. Historykom, i to wyraźnie dystansującym się od Marszałka, nie udało się wytropić potwierdzonych śladów przygotowującego przewrót spisku. Sam Piłsudski nigdy zresztą nie ukrywał, że do władzy zamierza powrócić, ale jeszcze w końcu 1925 roku zakładał, że nastąpi to stopniowo, ewolucyjnie. Co więcej, konsekwentnie zwalczając "sejmokrację", wytrwale upowszechniał swe racje, tocząc spór zarówno o ustrojowe pryncypia, jak i - zwłaszcza od wiosny 1926 roku - przestrzegając przed rosnącym zewnętrznym zagrożeniem, co wobec traktatowych związków pomiędzy weimarskimi Niemcami a bolszewicką Rosją silnie do opinii publicznej przemawiało. Piłsudski, o czym warto pamiętać, nigdy nie negował ustrojowych fundamentów II Rzeczypospolitej. Sprzeciw, z upływem czasu coraz bardziej gorący, budziła w nim parlamentarna praktyka. I, co ważniejsze, proces permanentnego osłabiania armii przez uzależnienie jej od doraźnych politycznych koniunktur.

W drugiej połowie kwietnia 1926 roku, w obliczu przewlekłego kryzysu gabinetowego, Marszałek postanowił w sposób czynny włączyć się do gry. Najprawdopodobniej właśnie wtedy narodził się pomysł posłużenia się narzędziem umożliwiającym skuteczny nacisk na polityków, a w pierwszym rzędzie prezydenta Stanisława Wojciechowskiego. Funkcję taką najlepiej mógłby pełnić specjalnie dobrany oddział wojska, złożony z jednostek, których wierności mógł być pewien. Nie byłyby to, rzecz jasna, siły potrzebne do przeprowadzenia zbrojnego zamachu, a raczej takie, które dla jego czysto politycznego wystąpienia stworzyłyby odpowiednio barwne ramy.

Obecność takiego oddziału jasno pokazywałaby, że to właśnie Piłsudski reprezentuje interesy narodowej armii i cieszy się jej rzeczywistym poparciem.Funkcjonujące w naukowym obiegu informacje o rozkazie Żeligowskiego z 18 kwietnia o powierzeniu Marszałkowi dowództwa nad wybranymi jednostkami dla przeprowadzenia ćwiczeń międzygarnizonowych to zapewne jakieś dalekie echo owych zamysłów - notabene nikt z badaczy nigdy nie tylko do oryginału, ale nawet do odpisu takowego rozkazu nie dotarł...

W czasie gdy sytuacja polityczna po utworzeniu nowego wcielenia "rządu Chjeno-Piasta" (czyli koalicji Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodowej, zwanego ironicznie Chjeną, i PSL "Piast") gwałtownie się zaostrzyła, a pole manewru radykalnie ograniczyli Piłsudskiemu jego przeciwnicy (w wywiadzie opublikowanym 9 maja przywódca PSL "Piast" Wincenty Witos zażądał, by wyszedł z ukrycia i wziął odpowiedzialność za państwo), postanowił podjąć rzuconą mu rękawicę. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że przed południem 11 maja podjął on decyzję, by wywrzeć presję na prezydenta i na rząd Witosa, pojawiając się w stolicy na czele zbrojnego oddziału.

Marszałek zapewne zakładał, że ten pokaz siły powinien okazać się na tyle skuteczny, by rząd się ugiął, zaś tworząca go koalicja się rozpadła. Prezydent, ponownie zyskując w ten sposób swobodę ruchów, powróciłby tym samym do koncepcji uformowania nowego gabinetu nie tylko opierającego się na szerszej politycznej podstawie, ale z Marszałkiem jako jego kluczowym ogniwem. Piłsudski, jak się zdaje, w swych planach nie uwzględnił przeciwników w generalskich mundurach..c.d.n.

---

http://jakdlugopolsko.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 15 lipca 2011

Geneza II wojny światowej

Geneza II Wojny Światowej

Autorem artykułu jest Mr. Barowski



Traktaty pokojowe z lat 1919-1920, które miały być podstawą długotrwałego pokoju światowego stały się, niestety, zarzewiem nowego konfliktu światowego.

Część państw, niezadowolonych przede wszystkim z rozstrzygnięć terytorialnych, dążyła do ich rewizji. Największe znaczenie miały żądania państw, które oprócz rewizji traktatów pokojowych były zainteresowane ekspansją terytorialną: Niemców dążących do poszerzenia „przestrzeni życiowej”, Włochów marzących o budowie nowego „ Imperium Romanum”, Związku Radzieckiego z programem „ światowej rewolucji” i Japonii, która pod hasłem „Azja dla Azjatów” dokonywała ekspansji na kontynencie. Wywarły one głęboki wpływ na sytuację międzynarodową już w latach trzydziestych.

Początek dała Japonia, którą świeżo zdobyty status mocarstwa i gwałtowny rozwój gospodarczy zmuszał do zdobycia nowych terenów bogatych w surowce strategiczne.

Pierwszym etapem była japońska agresja na Chiny i okupacja od 1931 roku Mandżurii, z której utworzono wasalne państewko Mandżukuo (1932r.). Brak zdecydowanych przeciwdziałań ze strony Ligi Narodów umocnił pozycję polityczną japońskich militarystów. Zresztą już w marcu 1933 roku Japonia wystąpiła z Ligi Narodów. Po umocnieniu się w Mandżurii Japonia zaczęła podbój północnych Chin. Druga ofensywa nastąpiła w 1937 roku, w trakcie której zajęto: Pekin, Tiencin i Szanghaj, a w 1938 roku Nankin.

Podobnie postępowały Włochy, które szukały rozwiązania swoich problemów - bezrobocia i braków surowcowych - w ekspansji kolonialnej. Posiadając już kolonie afrykańskie - Libię (Trypolis), Erytreę i Somalię Włoską Mussolini zainteresował się położoną między nimi Etiopią. Kiedy zawiodły próby nacisku politycznego na cesarza Etiopii, Heile Selasie, wojska włoskie w październiku 1935 roku zaatakowały to państwo. Świetnie wyposażone oddziały włoskie, choć z pewnymi trudnościami, pokonały prymitywnie uzbrojone plemiona etiopskie. W maju 1936 roku Etiopia została wcielona do Włoch i razem z Somalią i Erytreą stanowiła Włoską Afrykę Wschodnią. Próba sankcji ekonomicznych ze strony Ligi Narodów spowodowała jedynie wystąpienie Włoch z tej organizacji (1936 r.).

Korzystając z dogodnej sytuacji politycznej, Hitler w marcu 1936 roku zdecydował się na wprowadzenie wojsk do Nadrenii, która była strefą zdemilitaryzowaną. Demilitaryzacja tych terenów oznaczała zerwanie przez III Rzeszę traktatu wersalskiego i wypowiedzenie układu z Locarno (1925r.). Niemcy przystąpiły do budowy „Linii Zygfryda”, jako odpowiedzi na francuską „Linię Maginota”. Działania te poprzedziło wystąpienie Niemiec z Ligi Narodów (1933r.), wprowadzenie powszechnej służby wojskowej (1935r.) i zajęcie Zagłębia Saary (1935r.). Szukając sojuszników do dalszych agresji Hitler doprowadził do zawarcia układu sojuszników z Włochami (25 października 1935r.). Układ ten został nazwany przez Mussoliniego „osią Berlin-Rzym”. W miesiąc później Niemcy zawarły podobny sojusz z Japonią nazwany „Paktem Antykominternowskim” (oficjalnie był wymierzony
w komunizm światowy). Kiedy do paktu dołączyły Włochy, „oś Berlin-Rzym” połączyła się z „osią Berlin-Tokio”. Miało to miejsce 6 listopada 1937 roku. Potocznie zaczęto te mocarstwa nazywać „państwami osi”. Zastanawiająca była reakcja mocarstw europejskich: Wielkiej Brytanii i Francji, które zaczęły stosować politykę appeasementu, której głównym rzecznikiem był brytyjski premier Neville Chamberlain. Polityka ustępstw opierała się na założeniu, że Niemcy i Włochy zostały poszkodowane w ramach systemu wersalskiego spełnienie ich żądań terytorialnych usunie przyczynę agresji.

Podobnie zareagowano na wojnę domową w Hiszpanii, gdzie gen. Francisco Franco obalił legalnie wybrany lewicowy rząd republikański (lipiec 1936r.). Proklamowana przez Ligę Narodów polityka nieinterwencji i kontroli granic była od początku łamana przez Niemcy i Włochy. Oba państwa faszystowskie wsparły rebelię gen. Franco regularnymi oddziałami wojskowymi liczącymi ponad 150 tys. żołnierzy. Niemieckie lotnictwo ćwiczyło nowe metody walki polegające na atakowaniu skupisk ludności cywilnej (Guaernica). Rząd republikański otrzymał pomoc w sprzęcie wojskowym i kadrze oficerskiej ze strony Związku Radzieckiego. Wojna domowa w Hiszpanii jaskrawo ujawniła agresywny charakter totalitaryzmu faszystowskiego i komunistycznego i wskazała, że stanowią one zagrożenie dla pokoju światowego.

W Austrii w 1934 roku podjęto nieudaną próbę przejęcia władzy przez nazistów. Przez zbliżenie Hitlera i Mussoliniego Austria zmuszona była do zawarcia z Niemcami w 1936 roku układu podporządkowującego ekonomicznie ten kraj interesom III Rzeszy. Kanclerz Austrii, nie chcąc dopuścić do aneksji, wyznaczył na 13 marca 1938 roku plebiscyt, który miał wykazać zdanie ludności za lub przeciw przyłączeniu Austrii do Niemiec. Hitler uprzedzając to 11 marca 1938 roku postawił rządowi tego kraju ultimatum, żądając odwołania plebiscytu, ustąpienia kanclerza i oddania władzy austriackim faszystom. Pomimo spełnienia tych warunków w nocy z 11 na 12 marca około 200 tys. niemieckich żołnierzy wkroczyło do Austrii. Powstał nowy rząd i 12 marca podjął uchwałę o przyłączeniu Austrii do Niemiec.
13 marca 1938 roku Hitler proklamował połączenie tych państw.

W dniach 29-30 września w Monachium odbyła się konferencja z udziałem brytyjskiego premiera Chamberlainea, premiera Francji Daladiera oraz Mussoliniego i Hitlera. Układ monachijski zezwalał Niemcom na przyłączenie Sudetów, w których mieszkała mniejszość niemiecka. Decyzję tą narzucono prezydentowi Czechosłowacji, Beneszowi. Anglia i Francja odmówiły zbrojnego poparcia Czechosłowacji. W wyniku tej aneksji w granicach III Rzeszy znalazło się około 800 tys. Czechów. Konferencja monachijska była szczytem polityki ustępstw Francji i Anglii wobec Niemiec. Państwa te liczyły na skierowanie agresji Rzeszy w stronę ZSRR.

Tą sytuację wykorzystali słowaccy nacjonaliści i utworzyli państwo słowackie z prohitlerowskim rządem księdza Tiso. Po uznaniu tego rządu przez Pragę za nielegalny premier Tiso zwrócił się do Hitlera z prośbą o pomoc. Hitler wystąpił jako obrońca Słowaków i Ukraińców, którzy oderwali od Czechosłowacji Ukrainę Zakarpacką, tworząc odrębne państwo. W 1939 roku Hitler przekreślił nadzieje nacjonalistów ukraińskich przekazując Zakarpacie Węgrom, które zapowiedziały przyłączenie się do „Osi”.

15 marca 1939 roku wystosował w stosunku do prezydenta Czechosłowacji Emila Hahy i ministra spraw zagranicznych ultimatum. Dokument ten zawierał rezygnację władz tego państwa z suwerenności i zgodę na utworzenie Protektoratu Czech i Moraw przyłączonych do Rzeszy. 16 marca 1939 roku wojska niemieckie wkroczyły do Pragi i Republika Czechosłowacji przestała istnieć.

22 marca 1939 roku miała miejsce aneksja terytorium Kłajpedy, portu należącego do Litwy, a następnym krokiem ku stworzeniu „przestrzeni życiowej” na wschodzie miała być wojna z Polską. Jak wiadomo sporem w stosunkach polsko-niemieckich było Wolne Miasto Gdańsk, ponadto Niemcy zażądali eksterytorialnej autostrady przez polskie Pomorze, łączącej Niemcy z Prusami Wschodnimi oraz przystąpienia Polski do „Osi”. Te zdecydowane żądania Hitler wysuwał w styczniu i w marcu 1939 roku. Po słowach wypowiedzianych 5 maja przez ministra spraw zagranicznych Józefa Becka: „…czy też o odepchnięcie Polski od Bałtyku, do którego Polska odepchnąć się nie da!” Hitler zaczął rozmowy ze Stalinem. Efektem tych rozmów był pakt Ribbentrop-Mołotow podpisany 23 sierpnia 1939 roku określający m.in. podział wpływów w Europie. Linia podziału strefy wpływów miała przebiegać przez Polskę wzdłuż rzek: Pisa-Narew-Wisła-San.

Czy słowa wypowiedziane przez Hitlera na odprawie z dowódcami Wehrmachtu 23 maja 1939 roku: „… że Gdańsk nie jest obiektem, o który chodzi. Chodzi o rozszerzenie naszej przestrzeni życiowej na wschodzie i zabezpieczenie dostaw żywności, jak również o rozwiązanie problemu bałtyckiego…” odzwierciedlały zasadnicze cele agresji przygotowywanej przez Niemcy na Polskę i dalej na wschód? Celem tej agresji nie był ani Gdańsk, ani jakiekolwiek korekty graniczne. Było to dążenie do całkowitej likwidacji państwa polskiego i otwarcia sobie drogi umożliwiającej dalszą ekspansję w Europie.
Polityka ustępstw, brak stanowczych decyzji i działań na samym początku rodzenia się zagrożeń przez Francję i Anglię, szalone dążenia przywódców państw totalitarnych.
To wszystko zapoczątkowało tę straszna, wielką i okrutną batalię, jaką była II Wojna Światowa.

---

Autor: Stanisław B. Lenard

Liceum dla dorosłych - Business School


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rocznice i symbole w kształtowaniu świadomości historycznej

Rocznice i symbole w kształtowaniu świadomości historycznej

Autorem artykułu jest Jacław



Świadomość historyczna to zasób wiedzy i system wartości dotyczących przeszłości. Wiedza ta dotyczy faktów historycznych i związków między nimi. System wartości to wypływający z określonej wiedzy o przeszłości zbiór ocen faktów oraz związanych z nimi programów działania.

Rozważając rolę rocznic i symboli w kształtowaniu świadomości historycznej należy zastanowić się czym owa świadomość historyczna jest. Pojęcie to rozumiem jako zasób wiedzy i system wartości dotyczących przeszłości. Wiedza przeze mnie rozpatrywana jest wiedzą o dziejach regionów, narodów, społeczeństw, ich przywódców, ich walki i ich kultury, czyli o faktach historycznych i związkach między nimi. Wiedza ta może być rozmaitego rodzaju: potoczna, czyli nagromadzona w oparciu o własne doświadczenia oraz pochodząca z innych źródeł, w tym naukowych, a także wszelkie legendy, mity, wzorce osobowe i stereotypy, jeśli stanowią składnik indywidualnej bądź społecznej świadomości.

Drugi składnik świadomości historycznej – system wartości, to wypływający z określonej wiedzy o przeszłości zbiór ocen faktów oraz związanych z tymi faktami programów działania.

Świadomość historyczna kształtuje się wraz z dziejami społeczeństwa, które obejmują wszystkie dziedziny życia i wszystkie grupy społeczne. Jej rozwój jest wyrazem ogólnego rozwoju właściwości intelektualnych ludzi.

W niniejszej pracy, ze względów „objętościowych”, ograniczę się jedynie do rocznic i symboliki Powstania Listopadowego.

Wybrałem to wydarzenie ze względu na fakt, iż jego oddziaływanie na społeczeństwo polskie trwa od ponad półtora wieku. Celem moim będzie ukazanie zmiennych funkcji rocznic i symboli tego zrywu niepodległościowego Polaków w omawianym okresie.

Wybuch Powstania Listopadowego wprawił społeczeństwo polskie w stan euforii. Już w trakcie jego trwania odbywały się regularne obchody miesięczne w każdy 29 dzień każdego miesiąca. Po upadku zrywu znaczenie dnia nie zmalało. Jak stwierdza J. Chociszewski:

„Nad wszystkie jednak narodowe rocznice zasłynęła najwyżej rocznica powstania 29 listopada 1830 r. Obchodzą ją uroczyście wszyscy Polacy, gdziekolwiek się znajdują, czy na ojczystej ziemi nad brzegami Wisły, albo w Sybirze mroźnym, czy w dalekiej Ameryce, przy czym powstanie mimo klęski nie pozostało też bez błogich skutków. Ożywił się duch Polski. Wojownicy, chrztem ognia w powstaniu namaszczeni, później zasługiwali się Polsce w innych warunkach pracy narodowej”.

Obchody rocznicowe były ważne szczególnie dla emigracji. Stanowiły one dogodną okazję do zjazdów polskich emigrantów, wspominających walkę zbrojną i snujących plany na przyszłość. Zjazdy te służyły podtrzymywaniu płomienia patriotyzmu i poczucia wspólnoty narodowej wśród emigrantów. W dniu 29 listopada często rozpoczynano wydawanie nowych pism, zakładano różne organizacje czy wydawano rozmaite akty programowe.

Polacy w kraju po upadku insurekcji 1830 r. stanęli w obliczu sytuacji zwanej „nocą paskiewiczowską”. Car Mikołaj I Romanow wprowadził w Królestwie Kongresowym stan wojenny oraz wzmógł terror i rusyfikację. W tej sytuacji o żadnych publicznych obchodach rocznic narodowych nie mogło być mowy. Nie oznacza to bynajmniej, by żadnych obchodów rocznicy zrywu listopadowego nie było. Pamięć rewolucji 1830 r. czczono w gronach tajnych organizacji młodzieżowych oraz w zaciszu domowym, wspominając poległych, za dusze których zamawiano msze. Znaczenie tych cichych obchodów było niezwykle doniosłe. Stanowiły one niejako reakcję na ucisk zaborców. Podtrzymywały patriotyzm Polaków i nie pozwalały zapomnieć o „śnie o wolności”.

Sytuacja zmieniła się po porażce Rosji w wojnie krymskiej. Słabość Cesarstwa zmusiła cara Aleksandra II do częściowej liberalizacji stosunków panujących w państwie. „Wiosna posewastopolska” dotarła również na ziemie polskie. Spowodowało to eksplozję dławionych przez lata uczuć narodowych. Ludność Warszawy organizowała manifestacje o charakterze patriotycznym. Jedna z pierwszych miała miejsce w czerwcu 1860 r. przy okazji pogrzebu Katarzyny Sowińskiej – wdowy po bohaterze Powstania Listopadowego – generale Józefie Sowińskim.

Inna manifestacja miała miejsce w trzydziestą rocznicę Nocy Listopadowej. Młodzież Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie zmówiła nabożeństwo żałobne za dusze powstańców w kościele Karmelitów na Lesznie. Świątynię wybrano nieprzypadkowo, gdyż w pobliskim budynku, w latach 1820-30, mieściło się więzienie polityczne. W wyniku zakazu władz nabożeństwo nie odbyło się. Wbrew intencjom decyzja ta nie spacyfikowała zradykalizowanych nastrojów. Młodzież odśpiewała hymn „Święty Boże”, zmieniając słowa, „od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas, Panie”, na „od niewoli wybaw nas, Panie”. Studenci wyszli z kościoła i zebrali się przed figurą Matki Boskiej. Zaczęli się do nich przyłączać przechodnie. Tłum zaintonował „Boże! Coś Polskę”, a potem chorał Ujejskiego „Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej do Ciebie, Panie, bije ten głos...”, wreszcie „Mazurek Dąbrowskiego” i ruszył ku miastu. Następnego dnia warszawiacy znaleźli odezwy nawołujące do powszechnej żałoby narodowej. Na ulicach i w witrynach sklepów stopniowo zaczęły dominować kolory czarny, biały i czerwony.

Podobny charakter miała manifestacja 25 lutego 1861 r., kiedy obchodzono rocznicę bitwy pod Olszynką Grochowską.

Manifestacje rocznicowe zaboru rosyjskiego oddziaływały także na inne zakątki kraju. Na przykład w Wielkopolsce był to okres niejako przypomnienia sobie znaczenia tradycji narodowej. Organizowano dużą liczbę uroczystości, wśród których ważną rolę odgrywały rocznice związane z powstaniem 1830 r.

Kres pokojowym manifestacjom patriotycznym położył wybuch Powstania Styczniowego. Po jego upadku zaborcy powrócili do polityki terroru i represji. Świętowanie rocznic narodowych ponownie nie było możliwe. Upadek zrywu styczniowego usposobił Polaków niechętnie wobec wszelkich prób walki zbrojnej. Polskość miała być broniona przez tzw. pracę organiczną i pracę u podstaw.

Sytuacja zmieniła się na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, gdy społeczeństwo polskie otrząsnęło się z wrażenia klęski roku 1864.

Wiosną 1880 r. pojawił się projekt zorganizowania obchodów rocznicy Powstania Listopadowego. Uroczystości miały objąć wszystkie zakątki kraju. Projekt natrafił na życzliwe przyjęcie. Jednocześnie natychmiast pojawiły się głosy, że organizacja tego przedsięwzięcia powinna znaleźć się w rękach „ludzi poważnych”. Powtarzano, że obchody nie powinny mieć charakteru demonstracji. „Kurier Poznański” pisał:

„Zawsze jednak rocznice listopadowe, mimo czci dla przeszłości, mimo uwielbienia dla zapału i męstwa, miały swoją rzewną i smutną stronę, jako pamiątki wielkich, lecz nie uwieńczonych aureolą powodzenia zamysłów, nieobmyślonych i nieobliczonych należycie zamiarów”.

Głównym celem obchodów miała być organizacja pomocy dla weteranów oraz wydawanie książeczek i obrazków dla ludu, a przede wszystkim manifestacja solidarności narodowej Polaków.

W zaborze pruskim obchody odbyły się w kilkudziesięciu miejscowościach. Wzięło w nich czynny udział kilkanaście tysięcy osób. Porównywalny z zaborem pruskim był zasięg obchodów w Galicji. W zaborze rosyjskim organizowanie obchodów podobnych do tych w innych zaborach było praktycznie niemożliwe.

Tam gdzie uroczystości miały miejsce starano się, by koncentrowały się wokół weteranów powstania lub ludzi w jakikolwiek sposób z nim związanych. Ponadto często odbywały się nabożeństwa w intencji powstańców, a także przyjęcia dla mniejszego, lub większego grona osób. W Poznaniu dodatkowo miało miejsce wystawienie „Halki” Stanisława Moniuszki.

Stosunek władz zaborczych do obchodów był co najmniej niechętny. Szczególnie w Rosji, gdzie w artykułach prasy antypolskiej, zwłaszcza na łamach „Moskowskich Wiedomostii” Katkowa, stwierdzono, że udział Polaków w obchodach był szeroki, objął wszystkie ziemie i wszystkie grupy (tam gdzie uroczystości nie było, udział określono jako „moralny”). Odczytano to jako manifestację nienawiści do Moskali.

Po roku 1880, aż do odzyskania przez Polskę niepodległości, obchody listopadowe nie przybierały już takich rozmiarów. Rocznicę pielęgnowano przede wszystkim w kręgach studenckich – Stefan Żeromski wspominał, że w dniu 29 listopada organizowano specjalne wieczorki studenckie. Ponadto uroczystości organizowane były przez koła śpiewacze, np. w Strzelinie w 1893 r., a później także w środowisku harcerskim, np. w listopadzie 1913 r. na wyspie Jeziora Góreckiego w okolicy Ludwikowa.

Na uwagę zasługują obchody 100 rocznicy powstania 1830 r. w Opolu. Rok 1930 charakteryzował się wzrostem popularności NSDAP wśród Niemców na Śląsku Opolskim. Partia ta zajęła wówczas czwarte miejsce w wyborach do parlamentu Rzeszy (Reichstagu). Hitlerowcy organizowali na ulicach miast górnośląskich demonstracje, pochody i marsze, a także napady na Żydów i Polaków. Mimo atmosfery terroru Polacy zdecydowali się uczcić stulecie zrywu niepodległościowego. W dniu 30 listopada przybyła do Opola grupa artystów z teatru katowickiego, mająca wystawić sztukę „Wesele na Górnym Śląsku”. Na dworcu obok miejscowych Polaków na aktorów oczekiwał tłum nacjonalistów (liczący, wg. „Nowin Codziennych”, około 1000 osób), którzy skandowali hasła wrogie Polsce i Polakom. Artyści musieli być eskortowani przez policję. Inscenizacja odbyła się w gospodzie w Gosławicach (pomimo, że grupa nacjonalistów stała także przed gospodą). Po przedstawieniu Polacy gorąco oklaskiwali aktorów, dziękując im za odwagę i otuchę w napiętej sytuacji. Tymczasem hordy hitlerowców grasowały w Opolu. Wobec tego władze zdecydowały się przewieźć polskich artystów pod eskortą do Groszowic, skąd wrócili oni do Katowic.

Obecnie rocznica Nocy Listopadowej szczególnie uroczyście obchodzona jest w Wojsku Polskim – jako Dzień Podchorążego. Tego dnia odbywa się uroczysty apel, składa się wiązanki kwiatów pod pomnikiem patrona szkoły wojskowej. Przy pomniku ma również miejsce uroczysta zmiana warty. Dowództwo szkoły przekazuje komendę w ręce podchorążych. Istotnym akcentem obchodów jest wieczorny, uroczysty przemarsz ulicami miasta kompanii honorowej ze sztandarem szkoły, w asyście orkiestry i pododdziałów z pochodniami. Doniosłość uroczystości podkreśla fakt, że podchorążowie ubrani są w repliki mundurów z okresu Powstania Listopadowego.

Chciałbym przejść teraz do zagadnienia symboli Powstania Listopadowego.

Na podstawie „Encyklopedii Popularnej PWN” mogę stwierdzić, że symbol to znak umowny, występujący zwykle, choć nie zawsze, w formie wizualnej, pełniący funkcję zastępczą wobec pewnego przedmiotu (pojęcia, stanu rzeczy itp.) i przywodzący ów przedmiot (pojęcie, stan rzeczy ) na myśl oraz budzący związane z nim uczucia i reakcje.

W niniejszych rozważaniach jako symbole będę traktował ikonografię, przedmioty, muzykę, literaturę, ludzi, miejsca i pomniki związane z Powstaniem Listopadowym.

Bohaterski zryw narodu polskiego lat 1830-31 znalazł szerokie odzwierciedlenie w twórczości plastycznej, muzycznej i literackiej. W świadomości zbiorowej po dziś dzień funkcjonuje wiele obrazów i wątków ikonograficznych ukształtowanych w dziełach malarzy, grafików i rysowników. Dzieła tych artystów możemy podzielić na cztery grupy.

Pierwszą stanowią sceny batalistyczne i rodzajowe, niejako dokumentujące epizody walk powstańczych. Wydarzenia Nocy Listopadowej upamiętnił min. Marcin Zaleski. Jego „Atak na Arsenał” uderza niezwykle realistycznym przedstawieniem dramatyzmu chwili. Odwagę polskich żołnierzy obrał za temat Józef Kondradowicz. Ten bezpośredni uczestnik bitwy grochowskiej przedstawił jej ostatnią fazę – odparcie w krwawym boju szarży kirasjerów pułku imienia księcia Alberta Pruskiego przez brygadę gen. Kickiego.

Obraz bitwy grochowskiej uwiecznił także inny jej uczestnik – Jan Lewicki. Artysta ten zilustrował również pochód ulicą Senatorską w Warszawie z dnia 2 kwietnia 1831 roku, gdy obnoszono triumfalnie sztandary rosyjskie zdobyte pod Wawrem i Dębem Wielkim. Na uwagę zasługują ponadto prace Piotra Michałowskiego. Jego dzieła, odznaczające się niezwykłym artyzmem, mają charakter jakby niedokończonych szkiców, w których dominuje dynamika ruchu człowieka i konia.

Do tematyki powstańczej nawiązywali również Juliusz i Wojciech Kossakowie. Do najsłynniejszych dzieł Juliusza należy „Bitwa pod Ostrołęką”, ukazująca starcie dwóch oddziałów kawalerii. Dziełem Wojciecha jest natomiast obraz pt. „Olszynka Grochowska”. Na pierwszym planie autor umieścił grupę „czwartaków” odpierających rosyjski atak. Twarze oficerów i żołnierzy pułku, który okrył się w tej bitwie nieśmiertelną sławą, wyrażają determinację i spokój pomimo ponoszonych strat.

Kolejną grupą dzieł są prace poświęcone przywódcom powstania. Portrety wykonane w konwencji realistycznej, poddane jednocześnie lekkiej idealizacji, noszą cechy portretów psychologicznych. Wojskowi, odziani w mundury i wyposażeni atrybuty męstwa i waleczności, oraz politycy ukazani zostali w pełnym splendorze swej władzy i chwały.

Największym powodzeniem wśród artystów cieszył się, otoczony początkowo prawdziwym kultem, generał Józef Chłopicki. Na litografii Seweryna Oleszczyńskiego bohater ukazany jest w mundurze generała broni z krzyżem kawalerskim Virtuti Militari, Legią Honorową i Gwiazdą św. Stanisława. Inny portret Chłopickiego, rylca F. K. Dietricha, znalazł się w „Kalendarzyku Narodowym na rok 1831”.

Kilku portretów doczekał się także generał Jan Skrzynecki. Do najsłynniejszych należą opracowane przez Jana Nepomucena Żylińskiego, Ludwika Horwata oraz Filipa Romanowskiego. Janowi Nepomucenowi Żylińskiemu zawdzięczamy ponadto portrety: Piotra Wysockiego oraz generałów Jana Krukowieckiego i Jana Umińskiego. W panteonie sław powstania swoje miejsce znaleźli także uwiecznieni przez Seweryna Oleszczyńskiego: Adam Jerzy Czartoryski i Joachim Lelewel.

Galerią portretów ludzi związanych z Powstaniem Listopadowym był album wydany przez Józefa Straszewicza pt. „Les Polonais et les Polonaises dans la revolution du 29 novembre 1830 …”. Składał się on z dwudziestu zeszytów po pięć portretów opatrzonych biogramami.

Portrety przywódców powstania były wśród Polaków bardzo popularne. Według relacji Fanny Lewald: „W każdym domu znaleźć można było podobizny Chłopickiego, Lelewela, Dwrenickiego, Skrzyneckiego (...)”.

Trzecią grupę dzieł stanowiły prace poświęcone mundurom wojsk polskich. Zainteresowanie mundurami wykazywał min. F. K. Dietrich, który zadedykował generałowi Janowi Skrzyneckiemu cykl trzydziestu akwarel przedstawiających uniformy nowo utworzonych formacji wojska polskiego. Mundury polskich jednostek wojskowych przedstawiają także słynne akwarele Romana Rupniewskiego, a Jan Lewicki sporządził podkłady rysunkowe do litografii, które utworzyły specjalny cykl poświęcony umundurowaniu pt. „Wojsko Polskie”. Prace tych artystów odegrały znaczną rolę w procesie kształtowania w społeczeństwie szacunku i kultu dla polskiego munduru, a tym samym dla rozwijania polskiego patriotyzmu.

Wreszcie czwarta grupa, obejmująca obrazy alegoryczne. Dzieła należące do tego nurtu, ze względu na symboliczne treści, wywarły znaczny wpływ na świadomość Polaków. Jednym z popularniejszych motywów było pożegnanie Polaków z Ojczyzną. Przedstawiono młodego ułana z ramieniem na temblaku i twarzą utopioną w dłoniach, siedzącego nieopodal słupa granicznego. Do ikonografii przeszły także inne atrybuty. Synonimem klęski stały się samotne postacie rannych żołnierzy na pobojowisku, wśród ciał towarzyszy i koni oraz zniszczonych dział. Podobną wymowę miały grobowce, łańcuchy, a nade wszystko zraniony strzałą Orzeł Biały.

Głęboką wymowę społeczną, w duchu solidarności narodowej, miały przedstawione wspólnie postacie szlachcica z szablą, mieszczanina ze strzelbą i chłopa z kosą. Był to symbol wspólnej walki całego narodu o wolność.

Ikonografia tworzona aby mobilizować opinię publiczną i „krzepić serca”, stała się jednym z czynników wpływających na uczucia i nastroje patriotyczne społeczeństwa polskiego. Powielane nierzadko w setkach egzemplarzy wizerunki polskich żołnierzy i bohaterów narodowych ukazywały w nich heroiczne wzorce postępowania, bojowników dążących do zrzucenia jarzma niewoli bez względu na ogrom ponoszonych ofiar.

Od chwili wybuchu Powstania Listopadowego, przez cały czas jego trwania, a po jego upadku przez długie lata niewoli biżuteria patriotyczna i inne pamiątki związane ze zrywem wiernie towarzyszyły społeczeństwu w jego walce o niepodległość, ożywiając ducha narodowego, rozbudzając nadzieję, dodając otuchy i upowszechniając ogólne idee narodowe.

Ogromną popularnością cieszyły się pierścienie. Miały one najczęściej kształt sygnetów z przytwierdzoną tarczą, na której widniał wizerunek Orła Białego na tle czerwonym, lub Orła i Pogoni na tle czerwono-błękitnym. Po bokach tarczy występowały emblematy wojskowe, tzn. szable, lance, pistolety, lufy armatnie, kosy, czaka, czy konfederatki. W Galicji, ze względu na represje zaborcy, wykształciła się odmiana pierścienia z tzw. skrytką, która osłaniała tarczę herbową. Zamiast tarczy herbowej umieszczano czasem miniaturowe wizerunki przywódców powstania. Znane są na przykład pierścienie z wizerunkiem generała Jana Skrzyneckiego. Na wewnętrznej stronie pierścienia figurowała data wybuchu powstania, później także daty kolejnych rocznic. Ponadto grawerowano rozmaite hasła o charakterze patriotycznym. Do najpopularniejszych należały: „Wolność lub Śmierć” (pierścienie z tym hasłem i datą 29 listopada mieli wg. tradycji nosić uczestnicy ataku na Belweder), „Polska wskrzeszona (…)”, „Szlachetnym szacunek, nikczemnym pogarda”, później również „Boże zbaw Polskę” lub „Oby Bóg dzieło oswobodzicieli Ojczyzny dokończył”.

Popularność pierścieni w niewielkim tylko stopniu przewyższała popularność pamiątek związanych z bitwą pod Olszynką Grochowską. Były to: złote obrączki z drzazgami olszyny, igielniki drążone z gałązek, kubki srebrne z olchowymi denkami lub pokrywkami, ścięte gałązki olch rosnących na polu bitwy, a przede wszystkim tzw. krzyżyki z Olszynki. Ich powstanie tradycja łączy z postaciami Klaudyny Potockiej i Adama Mickiewicza. Najbardziej typowymi były egzemplarze wykonane z cienkich gałązek, o ramionach zakończonych złotymi skuwkami. Na skrzyżowaniu ramion umieszczono prostokątną złotą tabliczkę z wyrytym dwustronnie napisem „Z Olszynki” i datą „25 lutego 1831 roku”. Na tabliczkach umieszczano rzadziej tarczę z Orłem i Pogonią, lub miniatury wodzów.

Wśród innych pamiątek wyróżnić można kokardy narodowe, które na mocy ustawy z dnia 7 lutego 1831 r. przyjęły barwy biało-czerwone.

Ciekawymi eksponatami są również spinki do mankietów wykonane z monet bitych przez Rząd Narodowy. Monetami ozdabiano także kubki, papierośnice i tabakierki. Symbolami powstańczymi dekorowane były zegarki, bransolety, broszki, szpilki do krawatów, fajki, pozytywki, notesy, sztambuchy, makaty, chusty itp.

Nowego znaczenia nabrały pamiątki wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości, gdy spełniły już swe zadania symboliczno-patriotyczne. Stały się wtedy świadectwem przeszłości narodowej. Przekształciły się w cenne zabytki muzealne oraz przedmioty kolekcjonerstwa.

Powstanie Listopadowe odcisnęło swoje piętno także w muzyce. Pod wpływem wydarzeń 1830 r. Kazimierz Delavigne napisał „Warszawiankę”, przełożoną na język polski przez Karola Sienkiewicza. Do tekstu tego muzykę skomponował Karol Kurpiński. Pieśń ta stanowiła niejako hymn w okresie trwania powstania, a po jego klęsce znalazła się w repertuarze najczęściej śpiewanych polskich pieśni patriotycznych. Warto wymienić także skomponowane przez Ludwika Joachima Glińskiego utwory pt. „Bitwa pod Pragą i Grochowem”, czy „Marsz generała Umińskiego”. Do najsłynniejszych pieśni o tematyce powstańczej należy „Walecznych tysiąc” skomponowana przez Adalberta Sowińskiego do słów Juliusza Mosena.

Pieśni o tematyce powstańczej powstawały spontanicznie. W repertuarze dominowały oczywiście marsze. Poza wyżej wymienionymi kompozytorami, tworzyli je także Józef Elsner, Napoleon Wysocki, czy Józef Nowakowski. Utwory te zagrzewały do walki, podtrzymywały patriotyzm, budziły nadzieje i pomagały przetrwać okresy represji i terroru.

Wpływy powstania widoczne są w literaturze tamtego okresu. Z doświadczeń zrywu, a zwłaszcza z jego klęski i niewykorzystanych szans powstała wielka „literatura rozrachunkowa”. Chyba najwspanialej rozwinął ją Juliusz Słowacki w „Kordianie”, „Lilii Wenedzie”, „Beniowskim” i „Grobie Agamemnona”.

Rozrachunek z powstaniem jest wątkiem także „Dziadów cz. III” Adama Mickiewicza.

Specjalne miejsce zajmuje dzieło Maurycego Mochnackiego pt. „Powstanie narodu polskiego w roku 1830-31”. Publicysta ten przeprowadził chyba pierwszą syntezę dziejów zrywu i próbę jego oceny.

Rozważając obecność motywu Powstania Listopadowego w literaturze nie wolno pominąć wspaniałych dramatów Stanisława Wyspiańskiego pt. „Noc listopadowa” i „Warszawianka”.

Drugim nurtem nawiązującym do powstania była poezja ukazująca jego epizody i bohaterów. Najsłynniejszym dziełem tej grupy jest „Reduta Ordona” Adama Mickiewicza. Godne zauważenia są też „Sonety wojenne” Stefana Garczyńskiego, utwór „Pamiątce Rajnolda Suchodolskiego” Konstantego Gaszczyńskiego, czy „Dnia 9 września 1831 r.” Kazimierza Brodzińskiego.

Literatura o tematyce powstańczej miała na celu podtrzymanie wśród Polaków woli odzyskania niepodległości. Ostro piętnowała błędy władz powstańczych, zwłaszcza kunktatorstwo generałów, ugodowość polityków i lekceważenie spraw chłopów. Autorzy poprzez swoją krytykę chcieli wykształcić w społecznej świadomości mechanizmy, które uniemożliwiłyby w przyszłości popełnienie tych samych błędów. Literatura wskazywała na zwykłych żołnierzy, jako na prawdziwych bohaterów. Służyła budowaniu w społeczeństwie poczucia dumy narodowej.

Symbolami mogą być ludzie, których czyny zapewniły im miejsce w świadomości społeczeństwa i dlatego stali się wzorcami osobowymi. Człowiekiem – symbolem jest niewątpliwie kapitan Emilia Plater. O bohaterce pisali zarówno poeci polscy (K. Gaszczński, E. Odyniec), jak i obcy ( M. Justin, Pepoli, czy Buchner). Najbardziej rozsławił ją Adam Mickiewicz w wierszu „Śmierć pułkownika”. Nie ma tu znaczenia, że Emilia z utworu Wieszcza nie jest prawdziwa, że jest to obraz wyidealizowany i zmitologizowany. Najważniejsze jest to, że dzięki temu Emilia Plater stała się symbolem narodowym – symbolem walki kobiet. Jej wyidealizowany wizerunek szerzyły wśród Polaków masowo powielane sztychy czy ryciny, a później nawet emisje Banku Polskiego. O jej popularności świadczy fakt, że została patronką jednej z pierwszych harcerskich drużyn żeńskich na ziemiach polskich – 3 drużyny we Lwowie.

Człowiekiem – symbolem jest również generał Józef Sowiński. Jego zmitologizowana postać stała się synonimem patriotyzmu, nieustępliwości i męstwa. Jak wielu dowódców powstańczych Józefa Sowińskiego otaczał powszechny kult. Wyrazem tego były liczne litografie oraz biżuteria z jego miniaturkami. Bohaterski obrońca Woli stał się natchnieniem artystów. Jego heroiczna śmierć została ukazana min. przez Wojciecha Kossaka w obrazie pt. „Śmierć generała Sowińskiego”. Postać generała znalazła swoje miejsce także w literaturze polskiej. Oprócz „Sowińskiego w okopach Woli” pióra Juliusza Słowackiego, wiersze o beznogim generale pisali także Konstanty Gaszczyński, Maria Konopnicka, Artur Oppman i Teofil Lenartowicz .

W roku 1918 Polska ponownie pojawiła się na mapie Europy. Wielu bohaterów okresu niewoli straciło swą aktualność i poszło w niepamięć. Z Józefem Sowińskim stało się inaczej. Można nawet zaobserwować nasilenie się jego kultu. Był nadal wzorem patriotyzmu, męstwa i poświęcenia. Został patronem Legii Inwalidów Wojennych Wojsk Polskich, a za prezydentury Stefana Starzyńskiego w parku jego imienia odsłonięto okazały pomnik „Obrońcy Woli”. Jeszcze jednym akcentem podkreślającym popularność generała było rozporządzenie Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z dnia 11 czerwca 1928 roku, na mocy którego I Gimnazjum Męskie w Warszawie przyjęło imię generała Józefa Sowińskiego.

Symbolami są także pomniki. Symbolami specyficznymi, albowiem stawiane z reguły w celu upamiętnienia wydarzeń lub postaci ważnej dla społeczeństwa. Czasem zdarzają się jednak od tego wyjątki. Są sytuacje gdy wystawia się pomniki nie chciane przez naród. Od takiego obelisku pragnę zacząć tą część mojego rozważania.

Monument, wzniesiony w 1841 roku na rozkaz cara na placu Saskim w Warszawie, poświęcony był oficerom poległym w Powstaniu Listopadowym, którzy dochowali wierności imperatorowi. Społeczeństwo warszawskie nie zaakceptowało tego pomnika. Wkrótce wykształcił się zwyczaj polegający na tym, że manifestowano swoje uczucia poprzez oplucie obelisku. Zwyczaj ten najbardziej rozpowszechniony był wśród młodzieży (np. Maria Skłodowska wspominała, że jako czternastoletnia uczennica poczytywała sobie za punkt honoru napluć codziennie na monument), ale także starsi mieszkańcy nie kryli niechęci w stosunku do tego symbolu carskiego ucisku.

Polscy bohaterowie Powstania Listopadowego na „swoje” pomniki musieli czekać aż do odzyskania niepodległości. Polacy, którzy w okresie niewoli co najwyżej mogli stawiać krzyże na mogiłach powstańczych, wreszcie mieli możliwość w pełni uczcić swoich bohaterów i wydarzenia związane z powstaniami narodowymi, w tym ze zrywem 1830 roku.

Idea upamiętnienia zwycięstwa pod Iganiami narodziła się już w 1922 roku, gdy w Siedlcach powstał Komitet Budowy Pomnika. Odsłonięto go 13 września 1931 roku, dzięki staraniom Koła Siedlczan i Komitetu. W trakcie uroczystości która zgromadziła tłumy podkreślano, że męstwo powstańców winno być otuchą w ciężkich chwilach walki z kryzysem gospodarczym. Również pomnik w Stoczku, odsłonięty 10 maja 1831 roku stanął dzięki składkom mieszkańców miasta i ówczesnej gminy Prawda.

Bohaterstwo powstańców postanowili uczcić także mieszkańcy Ostrołęki. Najpierw, w czasie I wojny światowej, rozebrano pomnik carski upamiętniający zwycięstwo Rosjan, a następnie w 1930 roku rozpisano konkurs na projekt pomnika – mauzoleum. Dzieło Romana Zerycha i Borysa Zsinserlinga odsłonięto w stulecie bitwy. Uroczystość zgromadziła dziesięć tysięcy ludzi. W okresie II wojny światowej mauzoleum uległo poważnym zniszczeniom, ale w latach pięćdziesiątych zostało odnowione. W roku 1973 staraniem ostrołęckich rzemieślników uczczono powstańców jeszcze jednym obeliskiem. Jest to monument w postaci dwóch głazów. Na jednym z nich widnieje płaskorzeźba żołnierza – czwartaka, a na drugim napis: „Tym co w boju zapragnęli słynąć dwie tylko drogi zwyciężyć lub zginąć”.

Ciekawa jest historia pomnika bohaterów Olszynki Grochowskiej. Już 12 lipca 1916 roku, w obecności około stu tysięcy Polaków, odsłonięto pamiątkowy krzyż. Następnie Towarzystwo Przyjaciół Grochowa wystąpiło z pomysłem usypania kopca w Olszynce. Zamiaru tego nie zrealizowano z powodów technicznych. W tej sytuacji pojawiła się idea budowy wielkiego mauzoleum. W stulecie bitwy miała miejsce uroczystość położenia kamienia węgielnego i wmurowania aktu erekcyjnego. II wojna światowa przekreśliła ambitne plany działaczy społecznych. Udało się jedynie ukończyć budowę pomnika – kościoła, gdzie umieszczono kilka tablic upamiętniających bohaterów Grochowa. Po wojnie przystąpiono do tworzenia na terenie Olszynki Parku Pamięci Narodowej, który zajmuje obecnie 67 ha.

Wznoszenie pomników jest wyrazem dążenia społeczeństwa do uwiecznienia w swej świadomości wydarzeń, którym monumenty te poświęcono. Powstanie Listopadowe, jako element oddziałujący na świadomość społeczeństwa żyjącego w Polsce po 1918 roku, szczególne znaczenie miało w dwudziestoleciu międzywojennym. Świadectwem tego są nie tylko masowo wznoszone pomniki ale także np. program centralnych uroczystości imieninowych Józefa Piłsudskiego w 1933 roku. W programie tym możemy przeczytać zapowiedź widowiska w Teatrze Wielkim pt. „Żywe wizerunki bohaterów Polski. Od Chrobrego do Piłsudskiego”. W gronie bohaterów tego widowiska, wśród których byli między innymi Bolesław Chrobry, Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło, Stefan Batory, Stanisław Żółkiewski, Jan III Sobieski, Tadeusz Kościuszko, książę Józef Poniatowski, czy Romuald Traugutt, znalazł się także symboliczny Stary Wiarus z 1831 roku.

Z kolejnym symbolem łączy się legenda. W czasie bitwy grochowskiej jednemu z adiutantów gen. Józefa Chłopickiego odłamek urwał trzy palce u prawej ręki. Żołnierz ten składając meldunek zasalutował dwoma skrwawionymi palcami, a potem zemdlał. Na pamiątkę tego wydarzenia żołnierze polscy, w przeciwieństwie do żołnierzy wszystkich innych armii świata, salutują przykładając do daszka czapki dwa palce. Odmienny sposób salutowania szczególne znaczenie miał w okresie II wojny światowej. Wskazywał na narodowy charakter polskich formacji wojskowych, walczących zarówno na zachodzie jak i na wschodzie. Jak każdy symbol narodowy wzmacniał patriotyzm, dodawał odwagi i podsycał wolę walki.

Wiek XX to stulecie radia i telewizji, które w największym stopniu kształtują postawę i świadomość społeczeństwa. Dlatego zdecydowałem się ustalić na podstawie zbiorów zawartych w archiwum „Trybuny Opolskiej”, czy i w jakim stopniu media prezentowały wartości i symbole związane z Powstaniem Listopadowym. Rozważania moje obejmują lata 1970-1999, który to okres podzieliłem na trzy dziesięciolecia. Pod uwagę brałem programy telewizyjne i audycje radiowe, które emitowano w dniu 29 listopada.

W pierwszym dziesięcioleciu, obejmujący lata 1970-79, doszukałem się dwóch audycji radiowych poświęconych muzyce okresu powstania. Program pierwszy Polskiego Radia nadał w 1971 roku audycję pod tytułem „Muzyka polska z czasów Powstania Listopadowego”, a w 1972 roku audycję pod tytułem „Listopadowa ballada”. W latach siedemdziesiątych nie znalazłem natomiast żadnego programu telewizyjnego poświęconego powstaniu.

Lata 1980-89, za sprawą przypadającej w tym okresie 150 rocznicy Nocy Listopadowej, wyglądają zupełnie inaczej. W 1980 roku program pierwszy Polskiego Radia ponownie nadał audycję poświęconą muzyce tamtego okresu. Nosiła ona tytuł „Pieśń Powstania Listopadowego w 150 rocznicę”. Do obchodów przyłączyła się także telewizja. W Programie Drugim wyemitowano program historyczny pod tytułem „Powstanie Listopadowe”. Natomiast w Programie Pierwszym nadała program pod tytułem „Podchorążowie 80” prezentujący sylwetki ówczesnych podchorążych. Najwięcej czasu antenowego poświęcił obchodom rocznicowym program drugi Polskiego Radia. Nadano wówczas spektakl radiowy dramatu Stanisława Wyspiańskiego pod tytułem „Warszawianka” oraz audycje „Oto dzień krwi i chwały” i „Dramat Nocy Listopadowej”.

Lata 1981-89 upłynęły pod znakiem audycji radiowych poświęconych pieśni powstańczej. W telewizji temat zrywu 1830 roku pojawił się jeszcze tylko raz, dopiero 1989 roku, w postaci filmu dokumentalno-fabularnego pod tytułem „Powstanie Listopadowe”.

W latach 1990-99 tematyka powstania została praktycznie wyrugowana z telewizji. W programach radiowych doszukałem się natomiast dwóch audycji nawiązujących do wydarzeń 1830 roku. Były to w 1990 roku „Dramat Nocy Listopadowej”, a dwa lata później spektakl radiowy „Warszawianka”.

Z niniejszego zestawienia wynika jednoznacznie, że największe w ciągu ostatnich trzydziestu lat nagromadzenie programów nawiązujących do listopada 1830 r. miało miejsce w latach osiemdziesiątych. Związane był to przede wszystkim z przypadającą 1980 roku 150 rocznicą wybuchu powstania. Lata dziewięćdziesiąte są pod tym względem o wiele uboższe. Szczególnie dotyczy to telewizji, która z programów poświęconych zrywowi 1830 roku zrezygnowała właściwie całkowicie.

Jak widać z powyższego rocznice i symbole związane z Powstaniem Listopadowym miały szczególne znaczenie w okresie zaborów i w dwudziestoleciu międzywojennym. Wyraża się to przede wszystkim w organizowaniu uroczystości rocznicowych poświęconych temu zrywowi, ale także w ikonografii, muzyce, literaturze, a w okresie po 1918 roku także w stawianiu pomników poświęconych wydarzeniom 1830-31 r. Doniosłą wymowę ma również biżuteria i inne pamiątki „listopadowe” przechowywane z pietyzmem jako spuścizna minionych pokoleń.

Obecnie rocznica powstania nie ma już takiego znaczenia jak niegdyś. Społeczeństwo nie obchodzi jej tak uroczyście, jak choćby jeszcze przed II wojną światową. Również media temat zrywu 1830 roku zepchnęły jakby na dalszy plan. Jedynie wojsko kultywuje tradycje powstańcze, jako wyraz swego narodowego charakteru.

---

Jacław

Temida i Klio - Historia Prawa


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Bereza Kartuska

Bereza Kartuska - geneza powstania obozu

Autorem artykułu jest jerrym



77 lat temu - 6 lipca 1934 do byłych koszar carskich (te z kolei powstały w zabudowaniach Klasztoru Kartuzów) w miejscowości Bereza Kartuska, znajdującej się obecnie na terenie Białorusi przywieziono pierwszych pensjonariuszy, trzech działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego oraz dwóch członków Komunistycznej Partii Polski.

Warto dodać, iż pierwsza partia „osób odosobnionych” dotarła do Berezy na 8 dni przed formalnym utworzeniem jednostki organizacyjnej pn. „miejsce odosobnienia” - taki był porządny porządek. Komendantem obozu był płk Wacław Kostek-Biernacki, który poprzednio nadzorował twardą ręką działalność Twierdzy Brzeskiej, w której uwięziono przeciwników politycznych związanych z tzw. Centrolewem.

Przed wejściem do warszawskiego Klubu Towarzyskiego, znajdującego się na ulicy Foksal 3, 15 czerwca 1934 zastrzelony został minister spraw wewnętrznych II Rzeczypospolitej Bronisław Pieracki. Zamachowcem był członek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów OUN Hrihorij Maciejka. Oddał on w kierunku ministra trzy strzały po tym, jak zawiódł zapalnik przygotowanej przez struktury OUN bomby. Maciejce udało się zbiec za granicę – najpierw do Czechosłowacji, a następnie do Argentyny. Minister Pieracki zmarł tego samego dnia na stole operacyjnym w Szpitalu Ujazdowskim.

Ponieważ 5 dni przed zamachem władze zdelegalizowały skrajnie prawicową partię Obóz Narodowo-Radykalny, podejrzenia padły właśnie na struktury ONR. Aresztowano prawie 600 osób związanych z Obozem.

Dość szybko śledztwo skierowane zostało na trop ukraiński. Po kilku dniach nacjonaliści z OUN przyznali się do inspirowania zamachu.

Jednym z trwałych skutków zaostrzenia się sytuacji społeczno-politycznej było ustanowienie, już dwa dni po zamachu, prawa zezwalającego na swobodne zatrzymywanie i internowanie przeciwników reżimu. W październiku 1934 r. Prezydent Ignacy Mościcki podpisał ponadto Rozporządzenie o niektórych przestępstwach przeciwko bezpieczeństwu Państwa (Dz. Ustaw Nr 94 poz. 851) znacznie zwiększające represyjne uprawnienia władz wobec przeciwników politycznych.

Zgodnie z art. 1 Rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 17 czerwca 1934 w sprawie osób zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu (Dz. Ustaw Nr 50 poz. 473) upoważniono ministra spraw wewnętrznych do tworzenia tzw. „miejsc odosobnienia”. Podstawą „przytrzymania i przymusowego umieszczenia osoby” w miejscu odosobnienia było, zgodnie z powołanym Rozporządzeniem (mającym moc ustawy) „postępowanie dające podstawę do przypuszczenia, że grozi z ich strony (tych osób) naruszenie bezpieczeństwa, spokoju lub porządku publicznego”.

Minister Leon Tadeusz Kozłowski, który objął tekę spraw wewnętrznych po tragicznie zmarłym Bronisławie Pierackim, w oparciu o nowe prawo utworzył tylko jedno „miejsce odosobnienia” - w Berezie Kartuskiej (województwo poleskie).

Art. 2 Rozporządzenia stwierdzał, że przytrzymanie oraz skierowanie osoby do „miejsca odosobnienia” dokonuje się na podstawie uzasadnionej decyzji organów władzy administracji ogólnej (wojewody, komisarza rządu, starosty powiatowego lub starosty grodzkiego) zatwierdzonej przez sędziego śledczego, wyznaczonego przez sąd okręgowy właściwy dla miejsca odosobnienia. Oczywiście bez procesu.

Od postanowienia sędziego śledczego nie przysługiwało odwołanie, a osobie internowanej doręczano jedynie, w ciągu 48 godzin, odpis postanowienia jej dotyczący.

Odosobnienie orzekano na trzy miesiące. Ze względu na niewłaściwe postępowanie odosobnionego sędzia śledczy, na wniosek organu administracyjnego, mógł przedłużyć odosobnienie na dalsze trzy miesiące.

Rozporządzenie Prezydenta wchodziło w życie z dniem ogłoszenia, czyli już w następnym dniu – 18 czerwca 1934. Mogło być ono w przyszłości zawieszane na obszarze całej Rzeczypospolitej lub na oznaczonych terenach przez Radę Ministrów. Z upoważnienia tego RM ąz do wybuchu II Wojny Światowej nie skorzystała, a co więcej rozszerzyła te uprawnienia na obszar „odzyskanych ziem” Śląska Cieszyńskiego w listopadzie 1938 r. Akt prawny ostatecznie formalnie zniesiono dekretem Rady Ministrów 22 stycznia 1946 r.

---

JM

http://lauraluizalife.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Pierwszy był Związek Radziecki

Na początku był Związek Radziecki

Autorem artykułu jest Karol Stopka



Kiedyś tunery satelitarne stanowiły o sile telewizji oraz dawały kontakt ze światem lepszych filmów i ciekawszego sportu. Jeszcze wcześniej nie były w ogóle potrzebne, ponieważ telewizja nadawała jedynie drogą radiową. A dziś powoli schodzą ze sceny.

satelitaWszystko zaczęło się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to pojawiły się pierwsze próby transmisji sygnału telewizyjnego za pośrednictwem satelity. Udało się tego dokonać w 1962 roku – satelita Telstar przeniósł sygnał z Europy do Ameryki Północnej. Od tego czasu rozpoczęły się prace, które miały w efekcie doprowadzić do tego, że tunery satelitarne i talerze stały się podstawowym wyposażeniem gospodarstw domowych.

Związek radziecki uruchamia Orbitę

Pierwszym urządzeniem, które pozwalało przesyłać sygnał komercyjny był Early Bird wysłany na orbitę w 1965 roku. Jednak to nie Amerykanie czy zachodni Europejczycy jako pierwsi uruchomili telewizję satelitarną. Zrobił to Związek Radziecki.
Telewizję nazwano Orbita. Obejmowała swoim zasięgiem całe terytorium Związku Radzieckiego i opierała się na satelicie Molniya. Sygnał telewizyjny był wysyłany w kosmos, a następnie odbierany przez specjalne stacje i retransmitowany drogą tradycyjną. W ten sposób możliwe było dostarczenie transmisji telewizyjnych na przykład do położonych na Syberii lub za kołem podbiegunowym miejscowości. Do odbioru Orbity nie potrzebne były żadne tunery satelitarne czy inne urządzenia.

Związek Radziecki uruchamia Ekran

Pierwsza telewizja satelitarna, która zaczęła działać na terenie Ameryki Północnej także nie była efektem działań firm czy instytucji z USA. Amerykanów ubiegli Kanadyjczycy, którzy odpalili swój system w 1972 roku. A cztery lata później specjaliści od transmisji satelitarnych ze Związku Radzieckiego pokazali, że mają jeszcze trochę potencjału do wykorzystania. W 1976 roku ruszył Ekran, pierwszy satelita, który umożliwiał dostarczanie sygnału telewizyjnego bezpośrednio do domów i mieszkań. Wystarczyły tunery satelitarne i odpowiedni odbiornik. W tamtych czasach żadne talerze nie były jednak potrzebne. Wystarczyła prosta antena Yagi, dzięki której sygnał telewizyjny mogli odbierać nawet mieszkańcy niewielkich osad na Syberii.
Prawdziwy boom na telewizję satelitarną przyszedł w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych. To właśnie wtedy pojawiły się wielkie talerze wyposażone w tunery satelitarne umożliwiające odbiór kilkudziesięciu kanałów. Ich użytkownicy mogli odbierać niemal wszystkie transmitowane kanały telewizyjne, a ze względu na technologię ich sygnał był w sumie o około jedną trzecią tańszy. Także jakość była wyjątkowo wysoka.

USA uruchamiają (i likwidują) talerze

W 1980 roku zestaw składający się z talerza i odbiornika kosztował nawet 10 tys. dolarów. Pięć lat później cena spadła do 3 tys. dolarów. Zakup takiego zestawu dawał jednak dostęp do kilkuset darmowych kanałów. Dopiero w 1984 roku rozpoczęto satelitarne transmisje programów kodowanych, tak aby i na nich zarobić. Tunery satelitarne zyskały kolejną funkcję – odkodowania.

Na terenie Stanów Zjednoczonych odbiór sygnału telewizji satelitarnej bez wniesienia opłaty stał się nielegalny. Jednak spośród 2 mln talerzy, jakie sprzedano w drugiej połowie lat 80 jedynie pół miliona miało wykupioną licencję. Burzliwy rozwój telewizji satelitarnej został zatrzymany dopiero przez telewizję cyfrową. Ale to zupełnie inna historia.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Budownictwo barokowe w Polsce

Barokowe budownictwo w Polsce

Autorem artykułu jest kodo



Barok w Polsce przypada na XVII i początek XVIII wieku. Był to czas niespokojny, bowiem państwo, targane konfliktami wojennymi, w okresie recesji po wielu świetnych latach renesansu, nie mogło przez długi okres czasu stanąć na nogi. Napływające jednak z południa włoskie nowinki i trendy pozwoliły na kulturalną odmianę społeczeństwa.

Italska cywilizacja wpłynęła także na budownictwo w Polsce, czego rezultatem są wspaniałe zabytki sztuki barokowej, które możemy zwiedzać po dziś dzień na ziemiach polskich.

Włoska architektura, a budownictwo w Polsce

Do charakterystycznych cech architektury barokowej zalicza się przede wszystkim monumentalność stawianych obiektów, ich dynamika, duża liczba sztukaterii, liczne ornamenty. Budownictwo w Polsce odpowiedziało na najnowocześniejsze trendy i odtąd w projektach nowych budynków zagościły kolumny, zdobione palisady, zwielokrotnione gzymsy. Bez obaw stosowano wygięcie elewacji, wnętrza zaopatrywano w obrazy o dużym formacie, wykorzystywano drogie materiały takie jak na przykład marmur czy stiuk. Używano rzeźby w celach dekoracyjnych, posągi zawsze były ukazywane w ruchu, z pewnym niedopowiedzeniem, a obiekt, chociaż kipiał od wykorzystanych ozdób, cieszył oko swoją finezją, bogactwem i dostojnością.

Pałac, jako symbol barokowej architektury

Budownictwo w Polsce ówczesnego okresu specjalizowało się w budowach i przebudowach pałacy. Budynki te stawiane były na planie półkolistej podkowy. Najznakomitsze zabytki tego okresu to Pałac Krasińskich w Warszawie, Pałac w Wilanowie, Pałac Gnińskich znany bardziej, jako zamek Ostrogskich w Warszawie oraz pałac Lubomirskich w Lublinie. Wszystkie te obiekty otoczone są ogrodami, które były nieodłącznym elementem architektury barokowej. To samo można powiedzieć o reprezentatywnych dziedzińcach, czy choćby nawet klatkach schodowych.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

"Schleswig - Holstein" i jego losy

Schleswig-Holstein - niemiecki pancernik z okresu obu wojen światowych, stał się symbolem rozpoczęcia II wojny światowej co nie do końca jest prawdą. O godzinie 4.45 rozpoczął ostrzał polskiej placówki na Westerplatte 1 września 1939r.
De facto ostrzał rozpoczął się trzy minuty później, o 4.48, a przyczyną opóźnienia była konieczność przestawienia okrętu z głębi Kanału Portowego do tzw. Zakrętu Pięciu Gwizdków. Był to jeden z 5 pancerników - przeddrednotów typu Deutschland (jednym z jego okrętów bliźniaczych był "Schlesien"). Nazwa okrętu pochodzi od jednego z krajów związkowych Niemiec - Szlezwiku-Holsztynu. "Schleswig-Holstein" wszedł do służby w 1908 r. Koszt budowy to 25 mln reichsmarek. Używany był bojowo w czasie I wojny światowej, m.in. brał udział w bitwie jutlandzkiej. Po I wojnie światowej zezwolono Niemcom zachować 6 przestarzałych pancerników, między którymi był "Schleswig-Holstein". W latach 1926-1935 był to okręt flagowy floty niemieckiej, od 1936 używany był jako okręt szkolny. 1 lipca 1939 r. dowództwo okrętu objął Käpitan zur See Kleikamp, a sam okręt został wyznaczony do złożenia w sierpniu wizyty w Gdańsku na zaproszenie Senatu Wolnego Miasta, której celem było uczczenie pamięci poległych na Bałtyku i pochowanych w Gdańsku w sierpniu 1914 r. marynarzy z krążownika "Magdeburg" (zatopiony przez własną załogę w Zatoce Fińskiej, zginęło kilkunastu marynarzy). Natomiast tajne plany, jakie otrzymał dowódca przewidywały ostrzelanie polskiej placówki wojskowej na Westerplatte, a po złamaniu jej oporu udział przeciw flocie polskiej. 18 sierpnia "Schleswig - Holstein" opuścił Kilonię i udał się do Zatoki Strand gdzie pobrał amunicję, po czym 22 sierpnia wyruszył do Świnoujścia. Po krótkim postoju 24 sierpnia o godz. 11:00 wyruszył do Gdańska. O godz. 20:10 na wysokości Ustki nastąpiło spotkanie z 1 Flotyllą Trałowców i na pokład pancernika zaokrętowano marynarzy z kompanii szturmowej Kriegsmarine. Do Gdańska okręt wszedł 25 sierpnia i zacumował przy nabrzeżu w Nowym Porcie naprzeciw Westerplatte. Następnie pancernik wizytował Wysoki Komisarz Ligi Narodów w Wolnym Mieście Gdańsku Carl Burckhardt i minister RP w Gdańsku Chodacki. Przez cały czas na okręcie w sposób dyskretny obowiązywała wachta bojowa artylerii 15 cm, ponadto maszyny miały być w pogotowiu, aby w ciągu 1/2 godziny uzyskać potrzebną moc do opuszczenia nabrzeża. O godz. 15:02 na okręt dociera rozkaz o rozpoczęciu działań wojennych 26 sierpnia o godz.04:30, który odwołano w nocy. 26 sierpnia rozpoczęto uroczystości upamiętniające marynarzy z krążownika "Magdeburg". O godz. 18:00 holowniki przeholowały okręt z Nowego Portu w rejon twierdzy Wisłoujście, tam wyokrętowano kompanię szturmową. 31 sierpnia na pancernik dociera meldunek radiowy o rozpoczęciu działań w dniu 1 września o godz. 04:45. Rano 1 września "Schleswig - Holstein" opuścił swoje miejsce postoju i zacumował przy warsztatach Rady Portu na tzw. Zakręcie Pięciu Gwizdków. O godz. 04:43 dowódca pancernika wydaje rozkaz artylerii do otwarcia ognia. Pięć minut później odzywają się działa kalibru 28 cm i 15 cm przeciw Westerplatte. Ostrzał trwa do godz. 04:55, pancernik zużywa 8 pocisków 28 cm i 59 pocisków 15 cm. O godz. 05:45 holownik "Danzig" odholowuje okręt w rejon Szańca Mew. Z nowego miejsca ponownie "Schleswig - Holstein" ostrzeliwuje Westerplatte od godz.07:40 do 07:50, od 08:15 do 08:28 i od 08:48 do 09:28 z wszystkich dział zużywając 96 pocisków 28 cm, 407 pocisków 15 cm, 366 pocisków 8,8 cm. 2 września "Schleswig - Holstein" przeholowany zostaje w głąb portu cumując przy Dworcu Wiślanym skąd o godz.12:03 otwiera ogień ostrzeliwując polskie pozycje w Redłowie, ostrzał trwał do godz.12:20. Pancernik zużył 41 pocisków 28 cm i 15 pocisków 15 cm. Ponowny ostrzał tym razem Witomina i Redłowa przeprowadził 4 września w godzinach 09:18 - 12:00 zużywając 56 pocisków 15 cm. 5 września oddał 13 strzałów z dział 15 cm do radiostacji gdyńskiej. Dwa dni później rano pancernik przeholowano w rejon Szańca Mew skąd ponownie ostrzelał Westerplatte w godzinach 06:08 do 06:40. Po kapitulacji załogi Westerplatte "Schleswig - Holstein" podpływa w rejon wyjścia z portu skąd ostrzeliwuje Kępę Oksywską i Hel. Ostrzał powtarza następnego dnia kierując ogień przeciwko polskim oddziałom na Oksywiu zużywając 10 pocisków 28 cm i 192 pociski 15 cm. 11 września ostrzeliwuje działami 28 cm port na Oksywiu. Po kilkudniowej przerwie 18 września "Schleswig - Holstein" w eskorcie trałowców podszedł w rejon Redłowa i o godz. 11:45 ostrzeliwał Oksywie zużywając 155 pocisków 15 cm, o 12:40 ostrzeliwał Obłuże oddając pięć strzałów z artylerii 28 cm, o 13:03 ponownie przeprowadza ostrzał Obłuża zużywając 7 pocisków 28 cm, o godz. 14:16 oddaje 22 strzały z dział 15 cm w kierunku Ostrowia. Ostatnie tego dnia strzały oddaje o godz.15:29 na Oksywie z dział 15 cm zużywając 6 pocisków. Po ostrzale cumuje w Nowym Porcie, tam 19 września na okręt przybywa kontradmirał Schmundt i podnosi swoją flagę. 21 września Hitler, który przybył na Westerplatte pozdrawia załogę okrętu przemaszerowując przez zebraną załogą. Jeszcze tego samego dnia o godz.14:00 okręt oddał 13 strzałów w kierunku Helu. 23 września wraz z siostrzanym okrętem "Schleisen" ostrzeliwuje z Gdańska Hel oddając 33 strzały z dział 28 cm. Następnego dnia oba okręty opuszczają Gdańsk i podążają w asyście trałowców w kierunku Gdyni. O godz.09:06 "Schleswig - Holstein" jako pierwszy otwiera ogień w kierunku Helu oddając 16 strzałów z dział kalibru 28 cm. Po otwarciu ognia przez artylerię helską oba okręty wycofały się do Gdańska. Ponowne wyjście nastąpiło następnego dnia. O godz.09:26 będąc na wysokości Orłowa pancernik otworzył ogień do baterii helskiej. O godz. 10:35 po wystrzeleniu 70 pocisków 28 cm i 123 kalibru 15 cm ogień wstrzymano i okręt odpłynął do Gdańska gdzie przybył o godz. 12:22. 27 września "Schleswig - Holstein" o godz.05:05 opuścił Gdańsk i udał się w rejon Orłowa skąd o godz. 11:57 otworzył z wieży A ogień do baterii helskiej. Pomiędzy czwartą a piątą salwą o godz.12:02 pancernik otrzymał trafienie pociskiem 15,5 cm w prawoburtową kazamatę działa 15 cm. Rannych zostało 3 marynarzy z obsługi działa oraz 4 kadetów będących w rufowym pomieszczeniu umywalni. O godz. 12:05 okręt przerwał ogień i wycofał się bliżej Gdańska wznawiając ogień z wieży B. Do Gdańska powrócił o godz. 14:30. 12 października "Schleswig - Holstein" opuscił Gdańsk udając się do Świnoujścia, a potem do Kilonii gdzie wyokrętował kadetów. Po remoncie okręt 8 grudnia przybył do Świnoujścia, a 15 grudnia do Gdańska, po czym powrócił do Kilonii W kwietniu 1940 roku uczestniczył w zajęciu Danii, następnie w latach 1941-1944 służył jako okręt szkolny i hulk mieszkalny w Gdyni. Od września 1944 roku, ze wzmocnioną artylerią przeciwlotniczą, służył jako okręt obrony plot. "Schleswig-Holstein" został zbombardowany w wielkim nalocie brytyjskim na Gdynię 18/19 grudnia 1944, na skutek czego zatonął. Po wojnie został podniesiony przez Rosjan, karierę zakończył jako ćwiczebny okręt-cel. Nazwę "Schleswig-Holstein" obecnie nosi niemiecka fregata rakietowa typu F123, oddana do służby w 1995.

Historia
- 17 grudnia 1906 - wodowanie (Stocznia Germania Werft w Kilonii)
- 6 lipca 1908 - wejście do służby
- 19 grudnia 1944 - zbombardowany przez lotnictwo u wejścia do portu w Gdyni, osiadł na płyciźnie 26 grudnia
- 20 grudnia 1944 - na pokładzie wybucha pożar, okręt płonie przez 12 godzin
- 25 stycznia 1945 - skreślenie z listy floty
- 21 marca 1945 - wysadzony w powietrze przed zdobyciem Gdyni przez wojska radzieckie
- 1946 - podniesiony przez Sowietów, odholowany do Tallinna, gdzie służył jako hulk
- od 1948 - używany jako cel dla lotnictwa na mieliźnie w pobliżu wyspy Odsmussar
- 1950-1956 - wrak pocięty na złom

Źródło: Wikipedia (na licencji GNU FDL)

Mur chiński

Wielki Mur Chiński jest wyjątkowo długą budowlą, która pierwotnie miała służyć celom obronnym i trzymać potencjalnych najeźdźców z daleka. Swoją długością obejmuje 9 prowincji – od ShanHaiGuan (Głowy Starego Smoka), portu morskiego na wschodnim wybrzeżu BoHai, aż do Przejścia JiaYuGuan w prowincji GanSu na zachodzie. Niczym olbrzymi smok, przechodzi przez wszelkie możliwe obszary Chin – zielone pola, pustynie oraz góry.
Jest spisane, iż historia Wielkiego Muru zaczęła się od powstania w tym samym okresie 7 potężnych prowincji, które w celach defensywnych zaczeły budować mury oraz wystawiać oddziały na granicy.
W 221 roku p.n.e Imperator Qin przejął pozostałe sześć prowincji i stworzył pierwsze zjednoczone królestwo w historii Chin. W celu umocnienia nowo narodzonego autorytetu oraz zwiększenia obrony, przede wszystkim przed Hunami, Imperator rozkazał połączyć istniejące już części muru oraz dodać kolejne jego sekcje. Połączenie utworzyło długi, Wielki Mur Qin, który zaczynał się na wschód od obecnej Prowincji Liaoning, a kończył w Lintao, w prowincji Gansu.
W czasach zachodniej Dynastii Han, Hunowie urośli mocno w siłę, co zmusiło Hana do rozbudowy muru na większą skalę , a docelowo miało wzmocnić granice. Na zachodzie kraju zbudowano wraz z korytarzem Hexi przejścia Yumenguan i Yangguan. Na północy powstały przejścia Yanmenguan i Niagzigua. Wiele dodatkowych sekcji muru rozszerzono, aż do Gór Yinshan, co dawało skuteczną ochronę prawie połowie obszaru starożytnej Drogi Jedwabnej.
Budowa Muru została ukończona podczas okresu panowania Dynstii Ming, za czasów której dobudowano wiele dodatkowych kilometrów muru, poszerzono niektóre fragmenty, a także dodano 11 garnizonów wzdłuż lini murów.
Niezliczone kilometry muru, fortece, a także wieże strażnicze ufortyfikowały kraj i zapewniły spokojny i jednostajny rozwój bez obaw przed najazdem intruzów z zewnątrz.
O autorze
Założyciel i właściciel portalu WakacyjnyWynajem.pl
Źródło: Wielki Mur Chiński - lofrek

Zwyczaje pogańskie w kościele chrześcijańskim

Wiara którą wyznajemy oraz kultura, w której zostaliśmy wychowani, narzucają nam pewne sposoby lub reguły zachowań w różnych sytuacjach życiowych. Tak jest z uroczystościami chrzcin, komunii, ślubów, a także pogrzebów.
Jednym ze zwyczajów praktykowanym od lat podczas tej ostatniej, najbardziej smutnej i przygnębiającej z uroczystości, jest wkładanie do trumny bliskiego przedmiotów, które albo za życia były mu bardzo bliskie, albo które według rodziny zmarłego, po śmierci będą mu niezbędne.
Zwyczaj ten od razu kojarzy nam się z obrządkami Starożytnych Egipcjan, którzy również wkładali do trumny zmarłego wiele cennych przedmiotów, a także samym przewozem zmarłych przez mitologiczną rzekę Styks, stąd właśnie częste kontrowersje, czy to aby na pewno nie pogańskie zabobony.
Pracownicy zakładów pogrzebowych zdradzają, że rodziny wkładają do trumny zmarłego rzeczy przeróżnego rodzaju. Najczęściej, w przypadku gdy chowa się dziecko, są to zabawki, maskotki, czasem nawet słodycze. Dorosłym do trumny wkłada się rzeczy, z którymi nie rozstawali się na co dzień. Są to na przykład okulary, sztuczna szczęka, kula (jeżeli osoba przez ostatnie lata życia chodziła o kuli). Wierzący w życie po życiu, tłumaczą te zachowania tym, że osobie której potrzebne dane przedmioty były w życiu ziemskim, równie niezbędne będą w życiu pośmiertnym. I o ile te najpotrzebniejsze z nich jesteśmy w stanie zrozumieć, o tyle często zaskakuje nas wkładanie zmarłemu do trumny papierosów, alkoholu, pieniędzy, tym bardziej, że często to właśnie te przedmioty doprowadziły do jego śmierci.
"Prezenty" dla zmarłego, najczęściej spełniać mają bardzo prozaiczne potrzeby. Wkładane są krzyżówki i długopis, ulubione cukierki, chusteczki higieniczne i tym podobne.
Z relacji pracowników zakładów pogrzebowych wynika, że nie ma zupełnie znaczenia jakiego wyznania jest rodzina chowająca zmarłego i czy są to ludzie wykształceni, biedni czy bogaci. Każdy wkłada zmarłemu coś do trumny, na podróż, na życie "tam".
Co więcej, księża nie mają zupełnie nic przeciwko temu, mimo że według religii chrześcijańskiej, w życiu po śmierci, w Niebie, człowiekowi żadne z przedmiotów codziennego użytku nie będą potrzebne.
Ksiądz Andrzej Kołek, który jest wykładowcą homiletyki w Kolegium Dominikanów w Krakowie, tłumaczy tego typu praktyki lękami, które są naturalne dla rodziny zmarłego. Po pierwsze często boją się oni samego zmarłego, dlatego przedmioty mają pomóc oswoić się z jego widokiem w trumnie, po drugie nie wiedzą, jak jest "tam" i czy bliskiemu niczego nie zabraknie.
Księża zdają sobie sprawę, jak bardzo traumatycznym przeżyciem jest śmierć najbliższej osoby, dlatego też absolutnie nie zwracają rodzinie uwagi nawet w momencie, gdy z trumnie znajduje się bardzo dziwny przedmiot.
Autor: magdaq

Media przed II wojną

Historia przemysłu prasowego - mój pierwszy kontakt i pierwsze doświadczenia w kontakcie z czasopismami przedwojennymi i publikowanymi w tym czasie komentarzami do wielkich wydarzeń historycznych
Czasopisma przedwojenne są magiczne. Niby skrawek starego papieru, a posiada własne życie. Zatrzymały najważniejsze chwile w dziejach na wieki. Żadna nauka historyczna nie oddaje tego,co przeczytany artykuł w starej gazecie.
Czyż nie jest wspaniałym uczuciem przeżyć na bieżąco np. przewrót majowy, czy śmierć Marszałka Piłsudskiego i z oryginalnych zdjęć popartych żywą treścią poczuć ból rodzący się w narodzie?
Niepowtarzalne.
Kiedyś na swojej drodze spotkałem człowieka, który posiadał ogromną kolekcję starych gazet. Pamiętam, jak całymi dniami przesiadywałem między stertami miesięczników, tygodników, dzienników, magazynów ilustrowanych i całej masy pożółkłych kartek sprzed nawet 100 lat. Wrażenie było nie do opisania.
Sam zacząłem je kolekcjonować i przez te wszystkie lata nazbierała się naprawdę spora kolekcja.
Szczególnie interesujący był "Tygodnik Ilustrowany" - Wydawany przez 80 lat, a przerwany tylko z powodu wybuchu II wijny światowej. Pierwsze numery zawierały liczne drzeworyty. Gazeta a była pionierem w zastosowaniu techniki drzeworytniczej i dzięki temu osiągała bardzo dużą sprzedaż.
W pierwszej połowie XX wieku przemysł prasowy był bardzo dobrze rozwinięty. Tytułów na rynku była cała masa - z cała pewnością więcej niż dzisiaj można spotkać w kioskach. Częstotliwość wydawania niektórych dzienników to 2 razy dziennie - wydanie poranne i wydanie wieczorne. Dzisiaj chyba niemożliwe.

historia wódeczki

Dwa sąsiadujące ze sobą kraje - Polska i Rosja - mają niezwykle burzliwą historię. Czasem waśnie dotyczyły nawet takich spraw jak historia wódki, do której zarówno Polacy jak i Rosjanie mają pewną słabość...
Historia Polski i Rosji jest pełna niezgody i sporów, a jeden z nich dotyczył właśnie wódki... Oba narody słyną na całym świecie z wytwarzania tego trunku, publicznej uwadze nie umyka również fakt, że zarówno Polacy jak i Rosjanie przodują w jego spożyciu. Niezgoda nie dotyczy jednak pytania kto potrafi więcej wypić, ale w którym kraju powstała wódka, i co za tym idzie, który z nich powinien mieć wyłączne prawo do używania rozpoznawalnej na wszystkich kontynentach nazwy wódka.
Gorzałka, a nie wódka...
W roku 1977 Polska pozwała Rosję do trybunału Światowej Organizacji Handlu, jednak rozstrzygnięcie sporu wcale nie okazało się jednoznaczne. Trybunał wziął pod lupę dostępne źródła historyczne z których wynikało, że owszem, na ziemiach polskich produkowano wysokoprocentowy trunek już w XI wieku, ale był on nazywany gorzałką, a nie wódką. Światowa Organizacja Handlu nie mogła przyznać Polsce wyłącznego prawa do stosowania nazwy „wódka”, bo chociaż słowo to pojawia się w dokumentach datowanych na rok 1405, to z treści wcale nie wynika, że mowa jest o trunku produkowanym na terenie naszego kraju.
Historia wódki w gruzach Monasteru...

Monaster Czudowski, to nieistniejący już prawosławny klasztor w Moskwie, który według źródeł powstał w 1365 roku ale dopiero po 39 latach wzniesiono budynek z kamienia. Jego dzieje były burzliwe, przez stulecia ulegał bowiem licznym najazdom i podpaleniom, aż w reszcie na polecenie władz stalinowskich w 1930 roku, Monaster Czudowski został doszczętnie zniszczony. Tak więc w nieistniejącym już klasztorze miała rozpocząć się historia wódki, a dowiódł tego rosyjski historyk William Wasiliewicz Pohliobkin. Źródła na jakie powołuje się Pohliobkin mówią, że w legendarnym klasztorze żył mnich Izydor, który jako pierwszy opracował recepturę wódki i posiadał aparaturę niezbędną do procesu destylacji alkoholu ze zboża. Alkohol nazywany wówczas winem chlebowym - a było to około roku 1430 - cechował się wysoką jakością, którą doceniali władcy Wielkiego Księstwa Moskiewskiego i przez lata produkcja wódki odbywała się wyłącznie na ich potrzeby. Szerzej o dowodach jakie przedstawia na temat genezy wódki Pohliobkin, można przeczytać w jego książce - „Historia wódki”.1128408_basils_cathedral
Chlebowe wino” kontra gorzałka...
Polacy nie byli w stanie udowodnić, że wódka to polski wynalazek który przyrządzano pod nazwą „gorzałka”, zanim jeszcze mnich Izydor trafił do Monasteru Czudowksiego i rozpoczął produkcję własnego trunku. Tak więc w Polsko Rosyjskim sporze o wódkę, trybunał Światowej Organizacji Handlu uznał, że historyczne pierwszeństwo należy się „chlebowemu winu”, a nie gorzałce.
Wódka i Polska i Rosyjska...
Chociaż w 1982 roku trybunał Światowej Organizacji Handlu przyznał rację Rosjanom, to do dziś dnia oba kraje produkują słynną na cały świat wódkę. Podsumowując ten historyczny spór o wódkę, aż chce się powiedzieć „na zdrowie”!
Magdalena Banach
http://www.inet-partner.pl

czwartek, 14 lipca 2011

Bitwy II wojny światowej

Zapewne nieraz każdy z Was zastanawiał się na wyborem tej jednej, decydującej o losach świata bitwy II wojny światowej. Ale czy największą zawieruchę wojenną w dziejach ludzkości można w jakikolwiek sposób usystematyzować w kontekście tej najważniejszej i najmniej ważnej batalii?
Człowiek zawsze będzie podświadomie dążył do selekcji wydarzeń historycznych – dla samej pamięci ludzkiej łatwiej jest rozgraniczyć pamięć rzeczy arcy istotnych od tych wydarzeń mniejszej rangi. Punkt ciężkości dla tychże rozważań stanowi polityka historyczna danego narodu i państwa. II wojna światowa ogarnęła cały glob, jak żadna inna wojna wpłynęła na losy milionów osób – w naturalny sposób stając się symbolem pamięci narodowej i wykładnikiem polityki historycznej państw po dziś dzień. Dlatego też jak wiele narodów i państw walczących po obu stronach barykady – tak i tyle wersji historii II wojny światowej. To samo dotyczy już analizy największych bitew wojny w kontekście rozwoju ogólnej sytuacji wojennej.

Starając się upowszechnić jedną, decydującą o losach drugiej wojny światowej  bitwę, wspartą liczną merytoryczną argumentacją wchodzimy na istne pole minowe wrażliwości historycznej. Nie oszukujmy się – „punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia”, a każde oficjalne podejście do historii ma w sobie widoczny „centryzm” poglądowy. Jest to najczulszy punkt dumy narodowej, której zranienie może wywołać nieprzewidziane konsekwencje w realiach współczesnej polityki.
Abstrahując od kontekstu społeczno – politycznego, zastanówmy się nad stricte naukowym podejściem do poszukiwań tej najważniejszej bitwy lat 1939- 1945.
W powszechnej świadomości społecznej pamiętamy z czasów II wojny światowej o m.in. bitwie o Anglieę, bitwie stalingradzkiej, bitwie pod Kurskiem, bitwach o El-Alamein. Ale czy mogłyby one zostać wyodrębnione z całości dziejów lat 1939 – 1945?. Odpowiedź jest prosta: absolutnie nie. Trudno sobie wyobrazić, że ich podmiotowość wykracza rozwój całej wojny. Nie możemy zapominać, iż te batalie rozwinęły się w skutek bieżącej sytuacji, którą nakreśliły mniej ważne, bądź w ogóle niezauważalne wydarzenia. II wojna światowa to nie średniowieczny turniej rycerski, gdzie umawiający się rycerze w jednym starciu starali się zadecydować o swojej pozycji. Przecież żadna ze stron nie umawiała się na spotkanie dotyczące losów kolei wojny, co więcej chociażby bitwa stalingradzka w zamyśle obydwu stron nie była uważana za decydującą bitwę. Historia jednak lubi płatać figle. Tak samo dotyczy się Zachodu: jak bitwa nazwana od stacyjki na egipskiej pustyni stoczona na peryferyjnym teatrze wojennym mogła zadecydować o losach wojny…
Argumenty przekonywujące o „niezwykłości” jednej, danej  bitwy mają tyle  zwolenników, co przeciwników. Łatwo obalić tezy nawet najbardziej zdeterminowanych analityków. I tak trwa i już trwać będzie spór o to czy losy II wojny światowej rozstrzygnęły się na zachodzie, wschodzie, południu, a może na Pacyfiku.
Każdy ma swoje racje i prawo do jego argumentowania. Wiem tylko jedno – nie znajdzie się nigdy taki „niepodważalny autorytet” co postawi kres sporom. Jest jednak pewne światełko w tunelu – nieubłagalnie II wojna światowa powoli, acz konsekwentnie odchodzi w mroki historii. Malejąca liczba świadków wojny – powoduje osłabienie bardzo emocjonalnej, żywej historii kultywowanej w obrębie rodziny.
Może osłabienie emocjonalnej pamięci, pozwoli na bardziej obiektywne spojrzenie na główne wydarzenia II wojny światowej? Byleby „pamięć” nie stała się nigdy orężem w rękach pseudo-historycznych populistów i szarlatanów.

Dr mgr Mateusz Poczekalski. Wieloletni promotor wiedzy historycznej w Polsce. Konsultant portalu historyczno - militarnego konflikty.pl

Czy Adolf Hitler żył po 1945r.?

Świat obiegła informacja na temat ujawnionych przez FBI dokumentów, według których przywódca III Rzeszy dokonał swojego żywota w Argentynie długo po zakończeniu II Wojny Światowej.
W zasadzie od zakończenia II Wojny Światowej po świecie krążyły bardziej lub mniej potwierdzone informacje na temat domniemanej śmierci Hitlera, podważano oficjalną wersję wydarzeń. Przez wiele lat powszechnie uważano, że Adolf Hitler i Ewa Braun popełnili samobójstwo. Przekonanie to opierało się na zeznaniach tych osób, które znajdowały się w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy. Na odgłos strzału mieli oni wejść do gabinetu Hitlera.
Według zeznań kamerdynera Lingego, potwierdzonych przez Axmanna i Günschego, adiutanta wodza, Hitler i Ewa Braun siedzieli na sofie. Pistolet miał leżeć na podłodze u stóp mężczyzny. Z prawej skroni Hitlera miała wyciekać krew. Na stoliku obok można było dostrzec ampułki z trucizną. Ewa Braun, leżąca z podkulonymi nogami na kanapie, miała przegryźć jedną z nich… Podobno zapach cyjanku potasu w pomieszczeniu był wyjątkowo silny. Wydawało się oczywiste, że Hitler strzelił sobie w głowę, zaś Ewa, na której ciele nie było ran, połknęła truciznę. Ciała zawinięto w koce, wyniesiono z gabinetu i przekazano dwóm oficerom SS, którzy zabrali je w stronę zapasowego wyjścia z bunkra. Reszta miała się odbyć w całkowitej tajemnicy, dlatego zadbano, aby w korytarzach nie było nikogo. Zwłoki złożono w leju po bombie, oblano benzyną i podpalono.
Skąd pewność, że tak było?
Pojawiły się pewne wątpliwości, co do prawdziwości zeznań świadków – 2 maja walki w Berlinie zostały zakończone. W radzieckiej niewoli znaleźli się Kempka, Linge, Axmann, a więc osoby, które były najbliżej Hitlera, gdy ten miał popełnić samobójstwo. Oczywiście Rosjanie doskonale zdawali sobie sprawę, jak ważni ludzie znaleźli się w ich rękach. Przesłuchania z pewnością były bardzo dokładne.
Obecnie wiemy już na pewno, że Linge kłamał. Jeżeli Hitler strzeliłby sobie w głowę, to ślady krwi musiałyby znajdować się na ścianie. Tak jednak nie było, co doskonale widać na zdjęciach zrobionych przez Rosjan. W 1993 roku ujawniono protokół z sekcji zwłok Hitlera. Zawiera on stwierdzenie, że między zębami wodza znaleziono szkło i że ślady cyjanku potasu odkryto w jego organach wewnętrznych.
Druga sprawa: w Państwowym Archiwum w Moskwie znajduje się fragment czaszki Hitlera. W jej przedniej części widać otwór po kuli. Czaszka jest bardzo zniszczona i nie można w chwili obecnej stwierdzić, czy jest to otwór wylotowy czy wlotowy. Jeżeli prawdziwa jest ta druga możliwość, że jest to otwór wylotowy, to oznacza to, że lufa broni, z której oddano strzał, znajdowała się w ustach lub pod brodą zabitego. Jeżeli jednak jest to otwór wlotowy, to nie może budzić wątpliwości, że strzelał ktoś inny.
Jak więc mogło się to odbyć?
Przeanalizujmy inną wersję wydarzeń. Przyjmijmy, że Linge wszedł do gabinetu Hitlera i zobaczył, iż ten klęczy na podłodze i toczy pianę z ust. W dłoni trzyma pistolet. Cyjanek, który zażył przed momentem, nie zadziałał. Na prośbę wodza Linge wyjął z jego ręki pistolet i strzelił mu z góry w głowę. Następnie ułożył zwłoki na kanapie przy ścianie i wyszedł z pokoju…
Co przemawia za takim rozwojem wypadków?
Hitler brał bardzo dużo leków. Nie powinno to dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę ogromne napięcie, w jakim żył pod koniec wojny. Gdy cyjanek nie zadziałał, nie miał już dość siły, aby do siebie strzelić, i to Linge go dobił. Osoby badające zwłoki zwróciły uwagę na fakt, że odłamki szkła z fiolki z trucizną między zębami, wskazują, że ta została skruszona, a nie przegryziona. Oczywiście można przyjąć założenie, że Hitler mógł rozkruszyć ampułkę w palcach, a następnie wsypać truciznę do ust, należy jednak pamiętać, że cyjanek działa natychmiastowo i Hitler nie miałby czasu, aby sięgnąć po pistolet, włożyć lufę w usta lub przyłożyć ją do głowy i wypalić. Niewykluczone zatem, że Hitler nie popełnił samobójstwa, lecz został zamordowany.
Jeśli chodzi o to, co stało się z Ewą Braun, to kiedy w połowie lat 90. opublikowano wyniki sekcji zwłok kobiety z ogrodu Kancelarii Rzeszy, oczywistym stało się, że nie była to Ewa Braun, lecz osoba, która zginęła na skutek trafienia odłamkami. Wydaje się, że już po jej śmierci przebrano ją w niebieską sukienkę Ewy. Przerobiono też uzębienie tej osoby – powszechnie wiadomo, że badanie uzębienia jest jednym z podstawowych działań podejmowanych podczas identyfikacji zwłok.
Czyżby chodziło o powstrzymanie pościgu za autentyczną Ewą Braun, która żywa opuściła bunkier? Rosjanie początkowo nie podawali do wiadomości, że odnaleźli zwłoki Hitlera i jego żony. 9 czerwca 1945 roku marszałek Gieorgij Żukow, dowódca wojsk, które zajęły schron pod Kancelarią Rzeszy, stwierdził: Nie zidentyfikowaliśmy zwłok Hitlera. Mógł odlecieć z Berlina w ostatnim momencie… Jeszcze 16 lipca Stalin powiedział prezydentowi Trumanowi, że uważa, iż Hitler cały i zdrowy przebywa w Hiszpanii lub Argentynie. Nie sprecyzował jednak, dlaczego tak sądzi.
Należy również wspomnieć, że we wrześniu 1945 roku Rosjanie wydali oświadczenie, w którym twierdzili, że nie odnaleziono śladów ciał Adolfa Hitlera i Ewy Braun. 
Co się z nimi zatem stało?
30 kwietnia o świcie wystartował z Tiergarten mały samolot i skierował się do Hamburga. W kabinie miejsce zajęli trzej mężczyźni i kobieta. Ustalono również, że z Hamburga, tuż przed zajęciem portu przez Brytyjczyków, wypłynął duży okręt podwodny. Na jego pokładzie rzekomo znajdowały się tajemnicze osoby, a wśród nich była kobieta… Niewykluczone, że jednym z mężczyzn był Adolf Hitler, a kobietą jego żona – Ewa Braun.

Źródło: Blog "Kod Władzy" www.orwellsky.blogspot.com